Netanjahu chce „utrzymać Hamas przy życiu i go wzmocnić” Premier Izraela Benjamin Netanjahu podczas łącznie 13 lat rządów zbudował złożoną, symbiotyczną relację z palestyńską organizacją terrorystyczną Hamas - twierdzi część ekspertów. Były premier Izraela Ehud Barak w 2019 roku powiedział, że Netanjahu chce „utrzymać Hamas przy życiu i go wzmocnić”. Wojna rozpoczęta najazdem Hamasu 7 października ub.r. może być efektem tej strategii. Wyniki wyborów parlamentarnych w 1996 roku w Izraelu miały być przesądzone, znakomita większość sondaży wskazywała na wygraną prawnika i znanego adwokata pokoju z Palestyną Szimona Peresa.W roku wyborczym palestyńska organizacja terrorystyczna Hamas przeprowadziła ataki bombowe na terytorium Izraela, zabijając ponad 50 osób. Po tych zdarzeniach pokojowa retoryka Peresa - dotychczasowego faworyta - przestała przemawiać do wyborców. W rezultacie nowym faworytem został Benjamin Netanjahu, polityk, który zadeklarował, że Palestyńczycy nie są partnerem do rozmów, tylko wrogiem, którego należy zwalczać - ocenił ekspert d.s. Bliskiego Wschodu na uniwersytecie George'a Washingtona, prof. Nathan Brown w wywiadzie dla radia NPR– Nagle przekaz Netanjahu, że nie można ufać procesom pokojowym, zaczął mieć o wiele więcej sensu - powiedział prof. Brown. Netanjahu wraz ze swoim starszym bratem Jonim służyli w elitarnej jednostce komandosów. Kiedy Benjamin studiował w USA, Joni w 1976 r. zginął, dowodząc jednostką komandosów odpowiedzialną za odbicie izraelskich zakładników z samolotu Air France porwanych przez islamskich terrorystów - opisuje w „The New Yorker” David Remnick.Jak wskazuje dziennikarz „New Yorkera”, utrata brata - którą Netanjahu bardzo przeżywał - pozwoliła zbudować jasne i wiarygodne uzasadnienie dla jego antypokojowej polityki. Rodzina Netanjahu po śmierci Joniego opublikowała wspomnienia, w których przedstawiono go jako męczennika.„Oddaję się tej walce”W opublikowanej książce premier Izraela napisał: „On to widział jako moralną walkę w obronie cywilizacji przed barbarzyństwem. Od tego momentu ja też oddaję się tej walce”. – To zdanie znalazło odzwierciedlenie w jego pierwszej kampanii z 1996 r., która doprowadziła go do urzędu premiera, dzierżonego potem - z krótkimi przerwami - przez 13 lat.Palestyńska organizacja terrorystyczna Hamas, która wyłoniła się z części Bractwa Muzułmańskiego w Strefie Gazy, wygrała wybory w 2006 roku w Strefie, których demokratyczny charakter organizacje międzynarodowe podają w wątpliwość. Hamas za pomocą zbrojnych bojówek zlikwidował opozycję polityczną w Strefie Gazy, likwidując jej działaczy - tłumaczy Kali Robinson z Council on Foreign Relations.– Za każdym razem jak dokonywaliśmy postępów w negocjacjach, Hamas wysadzał kawiarnie albo autobus – komentuje Ghaith Al-Omari, ekspert waszyngtońskiego Instytutu Polityki Bliskowschodniej. Al-Omari uczestniczył w mediacjach izraelsko-palestyńskich w latach 90. ubiegłego wieku i na początku XXI w. Ekspert sądzi, że Netanjahu instrumentalizował Hamas w celu podważenia jedności politycznej w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu.Podobne zdanie ma prof. Brown, który ocenia relacje Netanjahu z Hamasem jako symbiotyczną, czyli taką, w której jedno nie może istnieć bez drugiego. – Dojście do władzy obecnego premiera Izraela jest ściśle związane z działaniami Hamasu – zaznacza Brown. Za rządów Netanjahu 20 tys. mieszkańców Strefy Gazy uzyskało przepustki zezwalające na prace na terytorium Izraela. Jednocześnie w 2020 r. b. minister obrony Izraela Awigdor Lieberman ujawnił, że na polecenie Netanjahu Izrael przymykał oko na finansowanie Hamasu przez Katar, który miał miesięcznie przekazywać 30 mln dolarów palestyńskiej organizacji. Liberman ogłosił potem, że „to pierwszy raz, kiedy Izrael finansuje terroryzm przeciwko sobie” - przypomina Al-Omary.„Cicha gra premiera”Polityka Netanjahu polegała na podtrzymaniu Hamasu przy życiu na tyle, aby mógł sprawować władze w Strefie Gazy, a zarazem niepodejmowaniu rozmów o potencjalnym państwie palestyńskim, które miały miejsce przed okresem rządów Netanjahu. Al Omary nazywa tę strategię „cichą grą”, podkreślając, że Hamas godził się na taki układ do czasu ataku na Izrael 7 października 2023 r. Do ataku doszło, ponieważ Hamas (wspólnie z sojusznikami - Iranem i libańską organizacją terrorystyczną Hezbollah) wyszedł z założenia, że wewnętrzne konflikty w Izraelu, wynikające ze zmian wprowadzanych przez rząd Netanjahu w sądownictwie, osłabiły armię na tyle, że atak może być skuteczny - komentuje izraelska gazeta „Haaretz”.W wyniku najazdu Hamasu na południe Izraela zginęło ponad 1200 osób i ponad 240 zostało porwanych do Strefy Gazy. Po ataku Hamasu Netanjahu - wbrew ostrzeżeniom organizacji międzynarodowych i państw trzecich - rozpoczął ofensywę lądową w Strefie Gazy z celem „doszczętnego wyeliminowania sprawców ataków 7 października” - jak sam deklarował. Jednak ofensywa trwa już ponad pięć miesięcy i nie widać jej końca. W Strefie Gazy nadal ma znajdować się 130 zakładników, ale sami dowódcy Hamasu przyznają, że nie wiedzą, czy oni wszyscy są jeszcze żywi.Zgodnie z danymi ONZ w wojnie zginęło ponad 30 tys. Palestyńczyków i 256 żołnierzy wojsk Izraela, a w Strefie Gazy 90 proc. społeczeństwa głoduje. Izraelski generał w stanie spoczynku Israel Gwiw uznał, że rząd nie ma koncepcji rozstrzygnięcia konfliktu. Planu na czas po wojnie, czyli po pokonaniu Hamasu, nie ma, ponieważ sedno rządów Benjamina Netanjahu to symbioza z Hamasem.Sondaż cytowany przez „Jerusalem Post” wskazuje, że 50 proc. prawicowych wyborców, głosujących do tej pory na Netanjahu, domaga się przedterminowych wyborów. Głos amerykańskiego senatora demokratycznego Chuka Shumera, który domagał się „realnych działań” władz USA przeciwko Netanjahu, znajduje więc pewne odzwierciedlenie w społeczeństwie izraelskim. Jak pisze „The Guardian”, wojna, której końca nie widać, może jednak pomóc premierowi Netanjahu pozostać u władzy.