Cierpliwość się skończyła. Właściciel poznańskiej kawiarni Taczaka 20, Michał Marcinkowski, ogłosił zakaz korzystania z laptopów i notatek w weekendy. Wszystko po to, by przywrócić „radość i gwar” swojemu ukochanemu miejscu. – W końcu ktoś ruszył ten temat – cieszą się koledzy i koleżanki z branży. A co na to klienci? Marcinkowski to w Poznaniu postać znana. Właściciel wielu lokali gastronomicznych, w mieście ma niemal status legendy: bo otworzył miasto na inicjatywy wcześniej tam nieobecne, jak choćby… ogródki czy stoliki na chodniku, których próżno było szukać z dala od Starego Rynku. „Taczaka 20” to nazwa ulicy, ale i jego ukochanego lokalu. Oczka w głowie. „Oczka”, które z tygodnia na tydzień boryka się z coraz większymi problemami.– Zdaję sobie sprawę, że będąc często w opozycji do otaczającego mnie świata, narażam się, czy to władzom miasta, czy poznańskim influencerom, czy też znajomym z branży – zaczął Marcinkowski swój emocjonalny wpis. – Jak wiecie jesteśmy malutką kawiarnią, malutką, czyli taką, która ma mało stolików. I kiedy te stoliki chcą Was gościć często nie mogą, bo są zajęte godzinami przez osoby, które przychodzą do nas jak do biura – napisał.Przytoczył sytuację z ostatniego weekendu, gdy dwie zapracowane osoby, wpatrzone w laptopa, pijąc w tym czasie zaledwie dwie przelewowe kawy, przez kilka długich godzin zajmowały stolik innym potencjalnym klientom.– Byliśmy zawstydzeni, zabierając im puste szkło, zapytaliśmy czy możemy coś jeszcze podać (odpowiedź przecząca). Kiedy przychodzili inni goście i pytali, czy mamy jakieś miejsca, rozkładaliśmy ręce, wszystko na oczach tej pracującej czy też uczącej się dwójki – brak gastro-empatii, brak zrozumienia. Nigdy się tak nie zachowywaliśmy, prowadzać jakąś grę w uwolnienie stolika, zawsze liczyliśmy na niewerbalną komunikację. Tym razem się nie udało – napisał.I zaapelował, by w weekendy laptopy zostawić w domach, a do kawiarni przychodzić po to, by porozmawiać, napić się, coś zjeść. – Gdybyśmy byli halą lub przestrzenią, gdzie można takie miejsce wyodrębnić byłoby to dalej możliwe, ale jesteśmy małą kawiarnią, która musi opłacać rachunki i dawać pracę ludziom – tłumaczy.A koledzy i koleżanki z branży gastronomicznej mu przyklaskują. Jak twierdzą: w Poznaniu, po wybuchu pandemii, coraz więcej ludzi pracuje zdalnie, a miejsc, by tę pracę wykonywać, nie przybywa. Wybór pada na małe lokale gastronomiczne, które, zwłaszcza w weekendy, mogłyby i powinny zarabiać więcej. A ze względu na godzinami zajmujących stolik studentów czy wykładowców – nie mogą.Czy Taczaka, nie po raz pierwszy, wyznaczy w Polsce pewien standard?