Pikietujący, którzy pozostali w gmachu resortu krytykują te decyzje. Współorganizator protestu na granicy z Ukrainą powiedział, że większość protestujących w ministerstwie rolnictwa albo już wyszła, albo wkrótce to zrobi. Część rolników pikietujących w gmachu resortu to krytykuje. „Siedziałbym do skutku”. - zapewnia Janusz Walczak z kujawsko-pomorskiej rolniczej „Solidarności”. Współorganizator protestu na granicy z Ukrainą powiedział, że większość protestujących w ministerstwie rolnictwa albo już wyszła, albo wkrótce to zrobi. Część rolników pikietujących w gmachu resortu to krytykuje. „Siedziałbym do skutku” - zapewnia Janusz Walczak z kujawsko-pomorskiej rolniczej „Solidarności”.Rolnicy chcą rozmów z premieremOd wczoraj rolnicy prowadzą strajk okupacyjny w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Domagają się spotkania z premierem Donaldem Tuskiem. Jak twierdzą, nie usłyszeli żadnych konkretów, a uzgodnienia z podpisanego w marcu porozumienia z rządem nie weszły w życie. Chodzi między innymi o blokadę tranzytu zbóż i cukru oraz dopłaty.Strajkujący domagają się dotrzymania warunków porozumieniaJak mówią protestujący, decyzja o strajku była spontaniczna. Rolnicy twierdzą, że ministerstwo nie wywiązuje się z porozumienia z Jasionki. Wczoraj w resorcie rolnicy rozmawiali z szefostwem MRiRW. Na spotkaniu byli przedstawiciele Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych oraz Stowarzyszenia „Oszukana Wieś”.Ministerstwo przyznaje w komunikacie, że nie zawnioskowało o wstrzymanie tranzytu ukraińskich produktów rolnych, bo ograniczenie go do minimum zapowiedzieli sami Ukraińcy. Zaznaczyło też, że spełnienie części rolniczych postulatów wymaga konsultacji z innymi ministerstwami, co wydłuża cały proces.