Od lat wspierają ludzi w potrzebie. Co najmniej siedmiu pracowników organizacji humanitarnej World Central Kitchen (WCK), a wśród nich Polak, zmarło we wtorek w wyniku izraelskiego nalotu. Zamordowano ich, gdy nieśli pomoc. Robią to zresztą od 14 lat, wydając dziennie nawet 100 tys. posiłków w różnych miejscach globu. Czym jest i skąd się wzięła organizacja, o której, niestety, mówi dziś cały świat? Jose Andres pracował z największymi, najsłynniejszymi szefami kuchni. Jeździł po świecie, budował renomę, w USA zyskał nawet miano „mistrza tapas”. Gdyby chciał, mógłby pracować w najlepszych restauracjach świata. Ale miał inny pomysł. A właściwie: świat miał inny pomysł na niego. Tuż po 40. urodzinach, Andres zainteresował się pomocą dla ofiar tragicznego trzęsienia ziemi w Haiti. Pojechał tam, by nieść pomóc, rozdać trochę posiłków i „zrobić coś dobrego”. Jego misja trwa już 14 lat. Zafascynowało go nie tyle gotowanie dla najbardziej potrzebujących, co wsłuchiwanie się w ich opowieści, sugestie, myślenie o kuchni. A wszystko przez… czarną fasolę. Przygotowując ją wraz z wysiedlonymi rodzinami w specjalnie stworzonych obozach, został poinstruowany, by robić z niej puree, „bo tak jedzą miejscowi”. – Nie chodziło tylko o karmienie ludzi w potrzebie. Chodziło o słuchanie, uczenie się i gotowanie ramię w ramię z tymi, których dotknął kryzys. To jest prawdziwa definicja „comfort food” – czytamy na stronie WCK. Co to jest World Central Kitchen?Reszta jest już historią. Od początku World Central Kitchen koncentrowała się na programach odpornościowych, inwestując w długoterminowe rozwiązania dotyczące żywności na Karaibach i w Ameryce Środkowej. Mając swoje korzenie na Haiti, WCK rozpoczęło program Clean Cooking, aby wspierać społeczności w odejściu od gotowania na niebezpiecznych otwartych ogniskach opalanych drewnem i węglem. Po kilku latach Jose Andres i WCK zbudowali i otworzyli Ecole des Chefs, szkołę kulinarną w Port-au-Prince pod kierownictwem Mi-Sol Chevallier – jednego z najbardziej szanowanych szefów kuchni na Haiti.W kolejnych latach byli wszędzie tam, gdzie ludzi dotykały jakiekolwiek dramaty. I wychodzili daleko poza Amerykę. Do Polski przyjechali 48 godzin po ataku Rosji na Ukrainę. Rozdawali Ukraińcom ciepłe posiłki na granicy, w punktach recepcyjnych oraz w dużych miastach.Byli, nadal zresztą są, również w Izraelu i Strefie Gazy. Tragiczny wypadek na pewno nie zniechęci bohaterów do dalszego wykonywania swojej misji. A niewykluczone, że przyciągnie kolejnych chętnych. Jose Andres otrzymał w 2024 roku nominację do Pokojowej Nagrody Nobla.