Mateusz Waligóra miał wypadek, jednak udało się naprawić rower. Minął pierwszy tydzień wyprawy Mateusza Waligóry na Mount Everest z poziomu morza. 19 marca podróżnik dotarł do Bakkhali nad brzegiem Oceanu Indyjskiego, skąd dzień później wyruszył – w towarzystwie partnerującego mu na rowerowym etapie podróży Jakuba Rybickiego – na północ, w kierunku oddalonych o ponad 1000 km Himalajów. Waligóra miał wypadek, jednak udało się naprawić rower i wyruszyć w dalszą drogę, Waligóra i Rybicki na początku swej podróży przejechali przez Kolkatę (dawniej Kalkutę), 15-milionową aglomerację i zarazem największe miasto na trasie pod Everest.Wypadek na trasieW niedzielę, niedługo po tym, jak opuścili Bengal Zachodni i wjechali do prowincji Jharkhand, Waligóra wjechał w stojącego na poboczu indyjskiej trzypasmowej drogi motocyklistę. Nie pamięta, jak doszło do wypadku, którego świadkiem był Rybicki. – Mgła opadła, słońce wychodzi, przygrzewa, 38 st. C. Patrzę, a Mateusz wylatuje w powietrze na dwa metry, wywija fikołka. Po chwili dopiero zaczął się ruszać i mówić. Najniebezpieczniejsze sytuacje są wtedy, gdy jest najprościej. A to był moment, gdy byliśmy rozluźnieni – opowiada Rybicki.CZYTAJ TAKŻE: Igrzyska bez Sabalenki? Gwiazdy tenisa nie ma na liście sportowców neutralnychNa szczęście wypadek nie spowodował obrażeń poważniejszych niż potłuczenia. Ucierpiał jednak rower, w którym pękła opona i skrzywiła się rura sterowa. Dzięki pomocy napotkanych na miejscu ludzi udało się dokonać niezbędnych napraw i kontynuować jazdę.W poniedziałek w Indiach odbywało się święto Holi – słynny festiwal kolorów. Rzadko odwiedzany przez turystów Jharkhand, który budził obawy ze względu na działającą w tej prowincji partyzantkę maoistyczną Naxal, zdarzające się napady, a nawet porwania, mimo że pechowy, okazał się życzliwy i pomocny.Upał, moskity i ciekawość tłumuZa podróżnikami już ponad 500 km jazdy na rowerach, przed nimi ciesząca się także nie najlepszą renomą prowincja Bihar. Doskwiera 40-stopniowy upał, moskity, przed którymi trudno się schronić w pozbawionych nawet haka do moskitiery przydrożnych hotelikach oraz ruch uliczny i nieustanna ciekawość tłumu.Celem wyprawy Mateusza Waligóry jest dotarcie na Mount Everest z poziomu morza z wykorzystaniem jedynie siły własnych mięśni, bez emisji zbędnych zanieczyszczeń, w myśl zasady „leave no trace”. Jeśli wyprawa się powiedzie, będzie pierwszym Polakiem, który osiągnie Mount Everest w taki sposób.Wyprawa odbywa się w formie himalajskiego triathlonu, na który składają się etap rowerowy prowadzący przez północny wschód Indii do Nepalu, etap pieszy, czyli trekking do bazy pod Everestem i wspinaczkę na najwyższy szczyt Ziemi. Postępy wyprawy można śledzić na profilu na Facebooku.