Problemy nasiliły się na początku tego roku. Linie lotnicze coraz częściej zgłaszają zakłócenia sygnału GPS w okolicach Bałtyku. Zdaniem ekspertów winna może być Rosja. Wydaje się, że zakłócenia koncentrują się wokół obwodu kaliningradzkiego, które jest kluczowym obszarem wojskowym Rosji. Nasiliły się one od początku 2022 roku, czyli wraz z początkiem wojny na Ukrainie. – To realne zagrożenie. Rosja regularnie atakuje w ten sposób strefę powietrzną terytorium NATO – powiedział w rozmowie z „Politico” Dana Goward, prezes amerykańskiej fundacji nawigacji i pomiaru czasu. Problem nasila się jeszcze bardziejEuropejska Organizacja ds. Bezpieczeństwa Żeglugi Powietrznej (Eurocontrol) przedstawiła dane, z których wnika, że „w pierwszych dwóch miesiącach 2024 roku odnotowano 985 raportów o awariach GPS”. Dla porównania w całym 2023 roku było 1371 takich zgłoszeń. Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego (EASA) bada tę kwestię, ale jak dotąd nie może potwierdzić, że źródło zakłóceń pochodzi z Rosji. – Ze względu na lokalizację, których dotyczą zakłócenia, bardzo prawdopodobne, że to działanie ma charakter konfliktu, a wpływ na lotnictwo cywilne jest skutkiem uboczny. Nie możemy jednak powiedzieć, kto jest odpowiedzialny – powiedziała Janet Northcote, rzeczniczka EASA. „Ukraina jest za daleko”Innego zdania jest Goward, który mówi, że to zamierzona akcja. – Strefa działań wojennych na Ukrainie jest za daleko, aby ingerencja na Morzu Bałtyckim mogła być skutkiem ubocznym – wskazuje. EASA uspokaja i zapewnia, że nie ma powodów do paniki. – Obecna sytuacja nie jest uważana za niebezpieczną. Ponadto świadomość załóg znacznie się poprawiła dzięki różnorodnym działaniom promującym bezpieczeństwo – zaznaczyła Northcote.Goward zgodził się, że piloci mogą znaleźć drogę bez GPS, wszak w XX wieku radzili sobie bez tego narzędzia, ale zakłócenia sygnału „zwiększają ryzyko popełnienia błędów”.