Czy FSB zastosowała metodę sprzed ćwierć wieku? Morderstwa na zlecenie, inscenizowane zamachy i konfabulacje – to wszystko wpisuje się w DNA rosyjskiego reżimu. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek dowiemy się, co naprawdę wydarzyło się w piątek w Crocus City Hall. Ale zanim zapadną wyroki, warto przypomnieć bogatą historię putinowskich manipulacji. Bujnaksk, 4 września 1999 roku. Przed budynkiem mieszkalnym, w którym zakwaterowani są rosyjscy żołnierze, parkuje ciężarówka. Pojazd eksploduje, zabijając 64 osoby, a kilkadziesiąt ciężko raniąc. Władze centralne wskazują winnych – to czeczeńscy separatyści.Moskwa, 8 września 1999 roku. W południowo-wschodniej dzielnicy Pieczatniki dochodzi do potężnego wybuchu. Piętrowy blok rozpada się jak domek z kart. Ginie 106 osób, a do szpitala trafia 690. Chwilę wcześniej do rosyjskiej agencji informacyjnej zadzwonił anonimowy informator. Stwierdził, że szykuje się odwet za zbombardowanie czeczeńskich wiosek.Moskwa, 13 września 1999 roku. W kraju trwa żałoba po tragedii w Pieczatnikach. Słońce jeszcze nie wzeszło, a mieszkańcy znów słyszą eksplozję. Tym razem w powietrze wyleciał blok przy ulicy Kaszyrskoje Szosse. Życie tracą 124 osoby.Wołgodońsk, 16 września 1999 roku. Trzy dni wcześniej jeden z deputowanych do Dumy zapowiada, że w mieście wydarzy się coś strasznego. Choć w natłoku dramatycznych wydarzeń opinia publiczna ignoruje tę kwestię, to w mieście dochodzi do eksplozji budynku mieszkalnego. Ginie 17 osób.Riazań, 22 września 1999 roku. Jeden z mieszkańców bloku zwraca uwagę na nieznanych mu ludzi, którzy do piwnicy wnoszą worki o dużych gabarytach. Na miejscu pojawia się policja, która natychmiast ewakuuje wszystkie lokale. Okazuje się, że w trzech 50-kilogramowych workach znajdowała się substancja wybuchowa heksogen oraz detonator. W podsłuchanych przez pracownika rozmowach telefonicznych ktoś ostrzega rozmówców przez milicyjnymi patrolami. Okazuje się, że numer należy do centrali FSB. Naczelnik FSB Nikołaj Patruszew tłumaczył, że były to „ćwiczenia”.Nadchodzi mobilizacja?Po latach Aleksander Litwinienko, były rosyjski szpieg, opisał w książce „Wysadzić Rosję” cały mechanizm działania ówczesnych władz. Zamachy miały być pretekstem do scalenia rosyjskiej opinii publicznej i przeprowadzenia inwazji na Czeczenię, co też się wydarzyło. Cała historia umocniła Putina u władzy, a Litwinienkę kosztowała życie. Został otruty przez służby specjalne i zmarł w Wielkiej Brytanii w 2006 roku.Aleksandr Czerkasow z Centrum Praw Człowieka „Memoriał” ostrzegł, że Rosję może teraz ogarnąć fala zamachów tak, jak to miało miejsce ćwierć wieku temu, przed wybuchem wojny w Czeczenii. Część analityków i polityków rosyjskiej opozycji oskarżyła o zorganizowanie zamachów Władimira Putina, któremu potrzebny był pretekst do wysłania wojsk do Czeczenii.– Wtedy Siergiej Kowalow (działacz opozycji) wiosną 1995 roku ostrzegał, że odmowa prowadzenia negocjacji pokojowych i styl działania rosyjskich wojsk w Czeczenii mogą doprowadzić do zamachów na terytorium Rosji. Niestety, miał rację. Także w trakcie drugiej wojny czeczeńskiej wojna przyszła do Rosji i do Moskwy. I teraz, gdy wszyscy oglądają telewizję, mamy powód, żeby zastanowić się nad tym, co się dzieje – stwierdził Czerkasow w rozmowie z telewizją „Dożd”.Na analogię między wydarzeniami z przełomu XX i XXI wieku, a tym, co obecnie dzieje się w Rosji i Moskwie, zwraca uwagę większość niezależnych komentatorów. Niektórzy są zdania, że Putin będzie chciał wykorzystać zamach w Crocus City Hall do ogłoszenia pełnej mobilizacji.