Charków. Nawet 300 tys. dodatkowych żołnierzy chce zmobilizować Kreml dla nowej ofensywy. Celem ponownie miałby być Charków, duże miasto na wschodzie Ukrainy. Szczegóły planu Kremla ujawnił niezależny rosyjski portal śledczy Verstka, powołując się na cztery źródła w administracji Władimira Putina. Według serwisu Moskwa chce skupić się na opanowaniu Charkowa. Ale do tego potrzebne są duże siły, których rosyjska armia teraz nie ma.Stąd plan zmobilizowania kolejnych 300 tys. rezrwistów i poborowych. Jak przekonują dziennikarze Verstki, Kreml jest tak zdeterminowany, że w grę wchodzi zmuszanie poborowych, których służba dobiega końca, do podpisywania nowych kontraktów z wojskiem, które przedłużyłyby ich służbę.Plan opanowania Charkowa zakłada użycie sił, które obecnie stacjonują w okolicach Biełogorodu i Kurska, osłaniając te miasta przed Ukraińcami. To ich mieliby zastąpić poborowi i rezerwiści, a uwolnienie w ten sposób żołnierze wzięliby udział w ofensywie na Charków.Zmuszanie do podpisywania kontraktów może okazać się niezbędne, gdyż chętnych do walki w Ukrainie brak. Jeśli wierzyć szefowi rosyjskiego MON Siergiejowi Szojgu, na początku ubiegłego roku rosyjska armia mogła liczyć na zastrzyk w postaci 400 tys. nowych żołnierzy.Jak twierdzą informatorzy Verstki, obecnie biura rekrutacyjne armii świecą pustkami. Według nich jeszcze jesienią ubiegłego roku do wojska zgłaszało się nawet 500-600 ochotników dzienni, podczas gdy teraz to zaledwie 20-30 osób. I to mimo podwyżek żołdu, sięgających 150 proc.Źródła portalu mówią, że wiosenny pobór ma być „mobilizacją 2.0”. A samo zajęcie Charkowa ma być odwrotnością oblężenia Mariupola. To drugie skończyło się katastrofą i zniszczeniem miasta. Z kolei według Verstki Kreml chce teraz pokazać, że potrafi walczyć „w cywilizowany sposób”.