Uderzenia na obiekty, które były wykorzystywane przez rebeliantów z ruchu Huti do stwarzania zagrożenia dla międzynarodowej żeglugi. Szef brytyjskiej dyplomacji David Cameron zasugerował w piątek możliwość ponownego uderzenia na pozycje rebeliantów Huti w Jemenie, jeśli nie wyciągną oni wniosków z tego przeprowadzonego minionej nocy. Podkreślił, że Wielka Brytania musi robić to, co konieczne, by chronić swoje statki. W nocy z czwartku na piątek wojska amerykańskie i brytyjskie, przy niebojowym wsparciu ze strony Australii, Bahrajnu, Kanady i Holandii, przeprowadziły naloty na szereg obiektów wojskowych wykorzystywanych przez wspieranych przez Iran rebeliantów Huti w Jemenie. Rząd brytyjski określił te naloty jako akt „samoobrony”, podkreślając, że przeprowadzane przez Huti ataki na statki handlowe na Morzu Czerwonym są „niedopuszczalne”. Cameron, zapytany w rozmowie z amerykańską stacją NBC, czy istnieje ryzyko, że Wielka Brytania może zostać zmuszona do przeprowadzenia kolejnych ataków, odparł: „Zrobimy to, co konieczne, aby chronić nasze statki, aby chronić swobodę żeglugi na ważnych szlakach morskich”. Bardzo jasny komunikat Po czym dodał: „Ale musimy powiedzieć jasno, że to, co robiliśmy – ostrzeganie – nie działało. Liczba ataków rosła, ich dotkliwość rosła. Ta eskalacja została spowodowana przez Huti. Ta akcja jest odpowiedzią na to, ma wysłać bardzo jasny komunikat, że jeśli działasz w ten sposób, to będą nie tylko ostrzeżenia, ale i konsekwencje”. Wcześniej w piątek rzecznik premiera Rishiego Sunaka powiedział, że obecnie „nie ma planów” dalszych uderzeń na pozycje Huti w celu przywrócenia bezpieczeństwa szlaków żeglugowych, ale Wielka Brytania „monitoruje swoje bezpieczeństwo”.