Debiut we wtorek. Pomimo nieudanej przygody z reprezentacją Polski, tytuł mistrza Europy z Portugalią wciąż działa na wyobraźnię kibiców. Fernando Santos, nowy trener tureckiego Besiktasu, w poniedziałek wieczorem przyleciał do Stambułu. I mógł liczyć na iście królewskie powitanie... Santos pozostawał bezrobotny od września, kiedy to Cezary Kulesza zdecydował o zakończeniu współpracy z selekcjonerem. Polacy pod wodzą Portugalczyka spisywali się poniżej krytyki, z trudem wygrywali nawet z San Marino, tracąc punkty m.in. z Albanią czy Mołdawią. Doświadczony szkoleniowiec pozostawił po sobie nad Wisłą niemal wyłącznie spaloną ziemię, ale – jak widać – w oczach piłkarskiego świata stracił niewiele.Bo Besiktas to przecież klub nie byle jaki. Wielokrotni mistrzowie Turcji mają potężny budżet i jeszcze większe ambicje, więc gdy na półmetku sezonu zajmują szóste miejsce to... zmieniają trenera i oczekują natychmiastowej poprawy. Santos zastąpił na stanowisku Rizę Calimbaya, który pracował w Stambule nieco ponad miesiąc.A że oczekiwania wobec Portugalczyka są spore, niech świadczą obrazki z lotniska w Stambule. Na 69-latka czekały tłumy dziennikarzy, a władze klubu wręczyły mu bukiet kwiatów i kilka suwenirów. Santos zadebiutuje w roli szkoleniowca Besiktasu w środę. Jego zespół zagra na wyjeździe z 5. w tabeli Caykurem Rizespor.