Piotr S. skazany na 25 lat więzienia m.in. za usiłowanie zabójstwa i zlecenie zabójstwa. Na 25 lat więzienia skazał Sąd Okręgowy Piotra S., uważanego za bossa gangu ożarowskiego – ustalił portal tvp.info. Gangstera uznano za winnego m.in. usiłowania zabójstwa, zlecenia zabójstwa konkurenta, kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą i obrotu narkotykami. S. musi też zapłacić 240 tys. zł kosztów procesu, 2,3 mln przepadku korzyści z handlu substancjami odurzającymi i 1,2 mln grzywny. Prokurator Mazowieckiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Warszawie domagał się dla Piotra S. dożywotniego pobytu za kratami. Śledczy oskarżyli bossa o usiłowanie zabójstwa Krzysztofa M. ps. „Fama” w 1994 r., zlecenie morderstwa Mariusza C. ps. „Student” w 2004 r. i podżeganie do zabójstwa w 2005 r. Do tego doszła produkcja amfetaminy w latach 2006-07 r. oraz obrót narkotykami i kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał Piotra S. za winnego za 10 z 12 przestępstw, w tym wszystkich najpoważniejszych. Za usiłowanie zabójstwa „Famy” wymierzył gangsterowi karę 12 lat więzienia. Zlecenie zabójstwa „Studenta” ukarał surowiej o trzy lata. Sąd uznał także winę Piotra S. w sprawie podżegania niejakiego „Zwierzaka” do zabójstwa „Studenta”, odstępując jednak w tym przypadku o wymierzenie kary. Za kierowanie gangiem w latach 2007-09 i 2015-18 sąd skazał gangstera na kary po pięć lat więzienia. Do tego doszło 10 lat za obrót dużymi ilościami narkotyków, osiem lat za współudział w produkcji amfetaminy i siedem lat za handel kokainą, trzy lata za zakup kałasznikowa i dwa lata za handel heroiną. Sąd Okręgowy wymierzył bossowi karę łączną 25 lat więzienia. Piotr S. musi także zapłacić 240 tys. zł kosztów procesu, 2,3 mln przepadku korzyści z handlu substancjami odurzającymi i 1,2 mln grzywny.Nagroda za przerwanie omerty Pewnym zaskoczeniem był wyrok dla Mariusza R. ps. „Baton”. To in zastrzelił „Studenta” na zlecenie Piotra S. Jednak gdy śledczy kończył postępowanie przeciwko S., „Baton” oświadczył, że chce złożyć wyjaśnienia. Opowiedział ze szczegółami, jak przebiegała zbrodnia i jak do niej doszło. Informacja ta była ukrywana przez prokuraturę do rozpoczęcia procesu. Pewnego dnia Mariusz R. pojawił się na sali sądowej w asyście kontrterrorystów. I ku zaskoczeniu Piotra S. opowiedział, jakie były ostatnie chwile „Studenta”. Dla bossa ta „zdrada” była wielkim szokiem. Prokurator chciał dla „Batona” 10 lat więzienia. Sąd uznał jednak, że wystarczająco surowy będzie wyrok ośmiu lat. Gangster musi jeszcze zapłacić 277 tys. zł przepadku korzyści z przestępstw i 30 tys. zł kosztów sądowych. Sąd nie zgodził się z prokuraturą, że trzeci z oskarżonych – Paweł K., brał udział w zabójstwie „Studenta”. Mężczyzna pomógł „Batonowi” w spaleniu samochodu ze zwłokami Mariusza C. Prokuratur wywodził, że K. był w kontakcie z Mariuszem R. i wiedział jaki los czeka „Studenta”. Śledczy chcieli dla Pawła K. 11 lat więzienia za pomocnictwo w zabójstwie.Sąd uznał, że działania K. można zakwalifikować jako zacieranie śladów zbrodni i skazał go na trzy lata więzienia. Wyroki są nieprawomocne. Można założyć, że obrona Piotra S. będzie składała apelację.„Student” przestaje być problemem Zlecenie zabójstwa Marcina C. ps. „Student” było elementem wojny o władzę nad „Ożarowem”. Swój pseudonim mężczyzna zawdzięczał oskarżeniu o udział zabójstwie studenta politechniki Wojtka Króla, 17 marca 1996 r. (wraz z kompanami został uniewinniony od tego zarzutu przez sąd).W 2004 r. „Student” był na dobrej drodze, aby stać się czołowym graczem w branży narkotykowej. Jednak tą samą drogą chciał podążać Piotr S., a ścieżka ta była za wąska dla dwóch ambitnych gangsterów. Prokuratura oskarżyła „Sajura”, że we wspomnianym roku 2004 r. zlecił Mariuszowi R. ps. „Baton” pozbycie się „zawalidrogi”. Za wykonanie zlecenia kiler miał otrzymać 40 lub 50 tys. zł i wysoką „pensję” co miesiąc.„Student” został zwabiony na działkę w okolicach Warszawy, gdzie czekał na niego Mariusz R. Pod pretekstem wyjazdu „na robotę” „Baton” pojechał z Mariuszem C. w okolice Pułtuska. Tam w lesie znaleziono później spalonego nissana ze zwłokami „Studenta”. Siedział za kierownicą. Wiadomo, że zabójca strzelił mu dwukrotnie w tył głowy. Według śledczych na kilka miesięcy przed śmiercią Mariusza C. oskarżony próbował namówić do zabójstwa konkurenta, tzw. twierdzaków, młodych gangsterów wywodzących się z Nowego Dworu Mazowieckiego. Stojący na ich czele Rafał Ł. ps. „Zwierzak” miał zażądać za robotę 20 tys. dolarów i do sfinalizowania transakcji nie doszło.W 2005 r. 22-letni „Zwierzak” został zatrzymany i zarzucono mu pięć zabójstw. Sąd udowodnił cztery i skazał go na dożywocie. Co ciekawe, „Baton” wyznał, że także „Student” zaproponował mu zabicie S. i długo nie mógł się zdecydować, kogo sprzątnąć. Wybrał jednak robotę dla Piotra S. O włos od śmierci Zdaniem śledczych Piotr S. nie ograniczał się li tylko do wydawania wyroków. Na początku swojej bandyckiej drogi, w czasach dzikiego zachodu lat 90. miał spróbować zabić kompana. Był sierpień 1994 r. Według prokuratury Piotr S. parał się wówczas kradzieżami samochodów i rozbojami. Współpracował m.in. z 16-letnim Krzysztofem M. ps. Fama.– Obaj byli zamieszani w napad na pewną kobietę, której zabrali pokaźną sumę. Ktoś wspominał, że natrafili na całą wersalkę pieniędzy. Okazało się, że o napadzie dowiedział się „Pruszków”. Nie jest pewne, czy gangsterom poskarżyła się sama ofiara, czy też gangsterzy zwąchali okazję do łatwego zarobku. W każdym razie, „Pruszków” chciał dopaść obu młodzieńców – opowiada jeden ze śledczych.„Fama” dowiedział się, że wpadli z „Sajurem” w tarapaty i chciał ponoć ostrzec kompana. Pewne jest, że 26 sierpnia 1994 r. obaj, wraz z jeszcze jednym mężczyzną, przyjechali pod wał przeciwpowodziowy w okolicach Wilanowa. Z aktu oskarżenia przeciwko Piotrowi S. wynika, że w pewnym momencie „Sajur” wydobył nóż kuchenny i z całej siły wbił go w klatkę piersiową „Famy”. Tuż obok serca. Cios był tak silny, że ostrze się złamało. Widząc, że kompan nie zginął od razu, Piotr S. miał próbować dobić rannego i kawałkiem ostrza przejechał po szyi, po całej długości, dookoła głowy. Tylko cudem nie przeciął tętnicy, ale o tym prawdopodobnie nie wiedział, bo „Fama” zalał się krwią. Z opinii biegłego, który badał obrażenia, jakie Krzysztof M. odniósł w sierpniu 1994 r., wynika, że mężczyzna znajdował się na krawędzi śmierci. Stracił ponad litr krwi i zaczynał się u niego wstrząs krwotoczny. Ale „Fama” był twardy i przeżył. Jakimś cudem doszedł do pobliskich zabudowań i poprosił o pomoc.W bardzo ciężkim stanie trafił do szpitala. Gdy już odzyskał przytomność, a lekarze pozwolili go przesłuchać, nie chciał powiedzieć ani co się stało, ani – kto to mu zrobił.Blizna dookoła szyi stała się znakiem rozpoznawczym „Famy”. A on sam został po latach znanym w warszawskim światku bandytą gotowym na wszystko. Podobno obiecał, że srogo się zemści za zdradę z 1994 r.„Nie mam żadnego konfliktu z S.” Przesłuchiwany w 2019 r. przez prokuratora mazowieckich „pezetów” opowiedział oględnie o wydarzeniach z połowy lat 90. Nie chciał wskazać sprawcy. Nie odniósł się do zeznań skruszonego członka gangu ożarowskiego, który wskazywał Piotra S. jako oprawcę „Famy”. Przed sądem ofiara zaskoczyła wszystkich. Krzysztof M. zeznając jako świadek, stwierdził, że nigdy nie miał żadnego konfliktu z S. Jako sprawców próby zamordowania go wskazał zupełnie inne osoby niż te, które ustaliła prokuratura. Potem dodał, że jeden z napastników nie żyje, a losów drugiego nie zna. Krzysztof M. wyjaśnił także, dlaczego dopiero przed sądem wskazał nazwiska swoich oprawców.– Nie zdecydowałem się powiedzieć wtedy tego co dzisiaj, bo Bartek W. (to jego podwładni mieli zaatakować „Famę”, wedle słów pokrzywdzonego – przyp. red) był bardzo blisko związany ze Zbigniewem C., który zmarł w tamtym roku w grudniu. Dlatego nie chciałem poruszać tej sprawy z uwagi na Zbigniewa. Gdyby żył, do dzisiaj nie złożyłbym takich zeznań przed sądem – oświadczył. „Fama” powiedział, że Zbigniew C. ps. „Daks” lub „Dax” (w prokuratorskich protokołach można znaleźć obie formy) „był zasadniczy w pewnych kwestiach” i nie chciał się z nim poróżnić. Wspomniany „pan Zbigniew” był jednym z bossów gangu mokotowskiego, uważanym za bezwzględnego przestępcę mającego dobre kontakty z gangiem ożarowskim. Zresztą to właśnie podczas spotkania z Piotrem S. w lutym 2007 r., funkcjonariusze CBŚP zatrzymali obu gangsterów. „Daks” zmarł w grudniu 2019 r. po ciężkiej chorobie, za sprawą której wypuszczono go z więzienia. Krzysztof M. był już wtedy ponownie za kratami. Został zatrzymany w październiku 2019 r., kiedy razem z kompanami mieli się szykować do rozboju w Gołdapi.Człowiek z „miasta” Piotr S. nie przyznał się do żadnego z zarzucanych mu przestępstw, jak to ma zwyczaju od lat. O sile S. świadczy fakt, że z 10 członków gangu ożarowskiego, którzy chcieli dobrowolnie poddać się karze w czasie jednego z procesów, wycofało się, gdy dowiedzieli się, że ich towarzysz ma inne zdanie na ten temat. – To bardzo inteligentny i przebiegły człowiek. Wykorzysta każdą okazję do zbicia zarzutów. Cieszy się także dużym szacunkiem w półświatku – mówi jeden ze śledczych.W lutym 1998 r. przeszedł do historii polskiej policji jako pierwszy przestępca zatrzymany w operacji kontrolowanego zakupu narkotyków. Funkcjonariusze udający Polaków z niemieckimi paszportami kupili od gangstera i jego kompanów trzy kilogramy amfetaminy.Za kilogram białego proszku mieli zapłacić prawie 5 tys. dolarów. Narkotyki przyniosła „przykrywkowcom” kurierka. Została zatrzymana. Przy wejściu do hotelu zatrzymano Piotra S. i jego kompanów. Został skazany na siedem lat do więzienia. Według śledczych Piotr S. od wyjścia na wolności związał się z grupą mokotowską, która miała zaopatrywać jego grupę m.in. w kokainę. Miał wówczas wejść w komitywę ze Zbigniewem C. ps. „Daks” vel „Dax”. W kolejnych latach, co i rusz Piotr S. był zatrzymywany, głównie za przestępstwa narkotykowe.