Wszystko, co trzeba wiedzieć o reprezentacji Portugalii przed mundialem. Potencjałem – światowa czołówka. Selekcjoner Fernando Santos od lat skutecznie zabija jednak to, co w Portugalczykach mogłoby być najlepsze. Odkąd sięgnęli po mistrzostwo Europy, selekcjoner zdaje się być nietykalny, a sama reprezentacja... coraz trudniejsza do oglądania. Czy mundial w Katarze coś zmieni? O tym pasjonat tamtejszej piłki, Radek Misiura. W Portugalii niewiele się zmieniło. Można nawet mówić o odczuciu déjà vu. Czyli reprezentacja nic nie gra, trener hamuje potencjał zespołu, a piłkarze grają bez mapy. <br><br> Dramat z Serbią, szczęście w barażach, powtórka z rozrywki w Lidze Narodów – i to wszystko od momentu zakończenia mistrzostw Europy. Jeśli Portugalczycy nie zdążyli osiwieć ze stresu, to po wydarzeniach w Katarze z pewnością się to zmieni. Inżynier Fernando Santos przygotował coś specjalnego.<h2>Słowo o trenerze…</h2><br> Zasępioną, pokrzywioną i wiecznie niezadowoloną twarz Fernando Santosa zna chyba każdy, nawet niedzielny kibic. 68-latek z reprezentacyjnym futbolem jest już przecież od lat. Preferuje dwie popularne formacje – klasyczne 4-3-3 i 4-4-2 w diamencie (która jest nadzieją na lepsze jutro, ale o tym później). Defensywa jest dla niego priorytetem i niestety zawsze to się potwierdza na najważniejszych imprezach. <br><br> To typowy portugalski trener ze starej szkoły. Często arogancki, zbyt pewny siebie, mający lekceważący stosunek do dziennikarzy. Bo jak inaczej opisać gościa, który przed decydującym meczem z Hiszpanią o awans do Final Four Ligi Narodów na pytanie, czego spodziewa się po drużynie Luisa Enrique, odpowiada, że niczego nowego, bo Hiszpanie od 20 lat grają to samo. W kraju bardzo głośno było o decyzji Rafy Silvy, który w wieku 29 lat zakończył karierę reprezentacyjną. Oficjalnie z powodów osobistych, a nieoficjalnie… z powodu Fernando Santosa, który przez lata w niezrozumiały sposób zarządzał tym zawodnikiem. Gwiazdor Benfiki miał prawo czuć się niedoceniany. Gdy obecnie przeżywa najlepszy okres w karierze, nagle wszyscy sobie o nim przypomnieli, ale teraz to już za późno.<h2>Powody do optymizmu…</h2><br> Selekcjoner prawdopodobnie (bo z nim nie można mieć pewności) poszedł po rozum do głowy i wróci do ustawienia, które przyniosło tytuł w 2016 roku. Nie będzie to typowe 4-4-2 w wersji wąskiej (bo zmienili się piłkarze), ale coś temu podobne. Podstawowym zawodnikiem stał się bowiem Otávio, a do kadry powrócił João Mário – mowa o bocznych pomocnikach, stworzonych do wspomnianej formacji. Co prawda, w ostatnich dwóch meczach Bernardo Silva był klasycznym prawoskrzydłowym (a więc pozycja, na której dobrze wyglądał jakieś 6 lat temu), ale wolę żyć w przekonaniu, że było to spowodowane kontuzją Otávio. <br><br> Wzrosła konkurencja. To również powód do optymizmu. Pojawił się fantastyczny Leão, Félix w końcu jest zdrowy, nie trzeba będzie łatać dziur staruszkiem Moutinho, a brylującym w PSG Vitinhą. Obecny będzie również João Cancelo, którego brak na Euro 2020 był bardzo widoczny.<h2>Co może pójść nie tak? </h2><br> I mógłbym teraz napisać rozprawkę o tym, co źle robi Fernando Santos, ale ileż można o tym samym. Będę oryginalny. Cristiano Ronaldo – kapitan, najlepszy strzelec w historii, żywa legenda. Ale spójrzmy prawdzie w oczy… nawet jeśli jest brutalna. To już nie jest mój Cristiano. To już nie jest ten piłkarz sprzed lat. I pomyślicie: to naturalne, nic nie trwa wiecznie, ten gość ma 37 lat. I prawidłowo. Problem polega na tym, że sam Ronaldo tego nie rozumie. Wciąż postrzega siebie jako jednego z najlepszych na świecie. <br><br> Jego fatalnej dyspozycji nie można tłumaczyć brakiem rytmu meczowego. Ostatnio zaczął grać więcej. W tym sezonie (włączając kadrę narodową) 12 razy wychodził w wyjściowym składzie. I strzelił 2 gole (z czego 1 to rzut karny). Tak źle nie było nigdy. Stracił swój największy argument. Nie strzela bramek (a jeszcze rok temu na ME przyjeżdżał jako król strzelców Serie A). I najgorsze, że tym razem to już problem sportowy, a nie mentalny. Wielokrotnie uciszał krytyków, ale gdy tak na niego patrzę, to rozum podpowiada mi: „on już nie jest w stanie”. <br><br> Dla Fernando Santosa CR7 pozostaje niekwestionowanym starterem i może na tym srogo się przeliczyć.<h2>Uwaga, talent! </h2><br> Tutaj przydałoby się wymienić kilku zawodników, ale mój wybór padnie na Diogo Costę – 23-letniego bramkarza FC Porto. To, co on wyczynia między słupkami popularnych Smoków, się fizjologom nie śniło. Wybronił rzuty karne w trzech meczach Ligi Mistrzów z rzędu (bezprecedensowe osiągnięcie). Już zresztą został bramkarzem z największą liczbą obronionych jedenastek w historii klubu (Helton i Casillas w tyle). Plan Portugalczyków na potencjalną fazę pucharową powinien więc być prosty – gramy na karne, Diogo zrobi swoje.<h2>Dokończ zdanie…</h2><br> <strong>Będę zaskoczony, jeśli…</strong> Portugalia zaklepie awans z grupy przed ostatnią kolejką. Emocje i dramaty w grupie z udziałem Portugalii to już tradycja. <br><br> <strong>Najwięcej radości sprawia mi oglądanie…</strong> João Cancelo, bo zawsze wybiera najbardziej efektowne rozwiązania. W kraju jego „trivelę” porównuje się do samego Ricardo Quaresmy. <br><br> <strong>Cały kraj czeka na…</strong> dymisję Fernando Santosa, ale on jest nie do zatopienia i ma zamiar jeszcze powalczyć na tym świecie.<h2>Przewidywany skład</h2><h2>Przewidywania na turniej:</h2><br> 1/8 finału/maksymalnie ćwierćfinał. Dużo będzie zależeć od drabinki, a historia podpowiada, że nie będzie ona najłatwiejsza (wyjątek: Euro 2016) – głównie przez samych Portugalczyków. Bardzo ciekawe jest to, że ostatni raz Portugalia wygrała swoją grupę na wielkim turnieju w 2008 roku (Euro w Austrii i Szwajcarii). Jeśli przełamią złą passę w Katarze, na sam początek zmagań fazy pucharowej Portugalczycy ominą Brazylijczyków (zakładając, że zajmą 1. miejsce w swojej grupie, jak na faworytów przystało).