Wszystko, co trzeba wiedzieć o reprezentacji Urugwaju przed mundialem. Nowa generacja urugwajskich piłkarzy bez kompleksów wkracza na salony światowej piłki, na co dzień zachwycając widzów w całej Europie. Schodzący powoli ze sceny Edinson Cavani, Luis Suárez i Diego Godin nie zamierzają jednak w niczym ustępować młodszym kolegom, a "ostatni taniec" weteranów zapowiada się niezwykle ciekawie, pisze Szymon Urbaniak, pasjonat piłki latynoamerykańskiej. Wszyscy oni mają razem poprowadzić maleńki, wciąż nienasycony i rozkochany w futbolu trzymilionowy naród do długo wyczekiwanego medalu MŚ. Po raz ostatni na podium mundialu Urugwajczycy stanęli w 1950 roku i to na najwyższym jego stopniu. Pamięć o Maracanazo, triumfie jeszcze w czasach międzywojennych czy dwóch tytułach olimpijskich jest w kraju znad ujścia La Platy wiecznie żywa. Krążki igrzysk wiążą się zresztą z wieloma ciekawymi anegdotami, a Urusi oprócz sportowych sukcesów z tamtego okresu przypisują sobie również zapoczątkowanie tradycji rundy honorowej czy futsalu. Przeświadczenie o ważności ich ojczyzny na piłkarskiej mapie żyje nawet wśród najmłodszych, którzy historie dziesiątek zdobytych pucharów poznawali przede wszystkim oglądając archiwalne materiały. <br><br> I nic to, że aktualnie lokalna liga nie należy do najsilniejszych, najpopularniejszych ani najbogatszych na kontynencie, a i z budżetem federacji piłkarskiej wcale nie jest lepiej. Czy piłka, w erze globalnego zainteresowania oraz wielkich nakładów finansowych na sport, wciąż może być na tyle romantyczna, by niepozorne Montevideo jeszcze raz po najważniejszym turnieju mogło powitać swoich bohaterów wracających z medalem na szyi? <blockquote class="twitter-tweet"><p lang="es" dir="ltr">🇺🇾 𝗟𝗢𝗦 𝟮𝟲<br><br>Recorrimos el <a href="https://twitter.com/Uruguay_Natural?ref_src=twsrc%5Etfw">@Uruguay_Natural</a> en busca de los elegidos de <a href="https://twitter.com/AlonsoDT?ref_src=twsrc%5Etfw">@AlonsoDT</a> para el Mundial de Catar.<br><br>¡Vamos por el sueño!<a href="https://twitter.com/hashtag/ElEquipoQueNosUne?src=hash&ref_src=twsrc%5Etfw">#ElEquipoQueNosUne</a> <a href="https://t.co/IkROEEfrQY">pic.twitter.com/IkROEEfrQY</a></p>— Selección Uruguaya (@Uruguay) <a href="https://twitter.com/Uruguay/status/1590839075736813569?ref_src=twsrc%5Etfw">November 10, 2022</a></blockquote> <script async src="https://platform.twitter.com/widgets.js" charset="utf-8"></script><h2>Kilka słów o trenerze:</h2> <br> Gdy pod koniec zeszłego roku reprezentacja osuwała się w tabeli eliminacji do mundialu, wielu Urugwajczykom walił się świat. Pod wodzą Óscara Tabáreza, prowadzącego ją od 2006 roku, rzadko zawodziła, wychodząc z każdych poważnych tarapatów. Tym razem stało się inaczej - Tabárez przeszedł do historii jako selekcjoner wybitny, ale z jeszcze jedną drobną rysą na pomniku. Ostatniego z kryzysów nie zdołał już zażegnać. Zrobił to za niego Diego Alonso, aktualny szkoleniowiec Urugwaju. <br><br> Wybór Diego Alonso na stanowisko selekcjonera urugwajskiej reprezentacji dla wielu był dużym zaskoczeniem. Alonso był w ojczyźnie cenionym piłkarzem, ale jako trener, po odległej w czasie i nieudanej przygodzie ze słynnym Peñarolem, wcale nie miał najlepszej prasy. Na władzach federacji wrażenie zrobiła jednak praca Alonso za granicą. Zwłaszcza fantastyczne sezony z Pachuką, gdzie odważnie wprowadzał do profesjonalnej piłki wychowanków akademii i jednocześnie prowadził ich do wielkich sukcesów, z mistrzostwem Meksyku oraz kontynentu włącznie, zadecydowały o powierzeniu mu misji wyciągnięcia Urugwaju z dołka. Wszak Tabárez nie potrafił poradzić sobie ze zmianą pokoleniową, której chcąc nie chcąc musiał poddać starzejący się zespół. <br><br> To Alonso udało się znakomicie - La Celeste, na półmetku eliminacji poważnie zagrożeni wakacjami w listopadzie, zdołali się podnieść. Odmieniona niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki drużyna wygrała wszystkich pięć pozostałych spotkań i rzutem na taśmę awansowała na mistrzostwa. To pod wodzą Alonso weterani odnaleźli dawny blask, a zawodnicy będący powoływani dopiero od niedawna świetnie ich uzupełnili. W 2022 roku drużyna niemal nie traci goli - w spotkaniach o punkty przydarzyło jej się to wyłącznie raz. <br><br> Na taktyczną rewolucję w najważniejszym momencie eliminacji absolutnie nie było czasu. Nowy selekcjoner pozostał więc przy klasycznym ustawieniu 4-4-2, które tak dobrze służyło kadrze przez lata, stosując grę prostymi środkami. Alonso stawia na cierpliwą budowę ataków od własnej bramki, zachęcając przeciwników do pressingu. To z kolei uruchamia nowe możliwości zaskoczenia rywali w ataku, zwłaszcza dłuższymi podaniami za plecy graczy odpowiadających za grę w destrukcji.<h2>Powody do optymizmu</h2> <br> Urugwajczycy zawsze jakieś znajdą. Choć wielu postronnych obserwatorów niekoniecznie pamięta o ich największych sukcesach i nie umieszcza w gronie faworytów, pozostaną pewni swego. Jedną z racjonalnych, oderwanych od ślepej kibicowskiej wiary przyczyn jest nowa jakość w formacji pomocy. Kadra przez dziesięciolecia kojarzona bardziej z grającymi raczej brutalnie, niezbyt finezyjnie zawodnikami nieco zmieniła swoje oblicze. Cebollę Rodrígueza czy Egidio Arévalo zastąpili młodsi, lepiej operujący piłką zawodnicy. Valverde, fantastyczny w Realu Madryt, lecz nadal nieco w cieniu Luki Modricia, dla Urugwaju jest jednym z liderów pełną gębą i łącznikiem między starszyzną ekipy a całą resztą. Rodrigo Bentancur zagubioną formę odnalazł w Tottenhamie, gdzie nareszcie dostaje trochę więcej zadań ofensywnych. Nie można zapominać o Giorgianie de Arrascaecie z Flamengo, który zawsze wie co zrobić z piłką i potrafi w ułamku sekundy podjąć dobrą decyzję, wyczarowując coś z niczego. Nawet graczy niepewnych wyjściowego składu, takich jak Vecino, Torreira, de la Cruz albo zbierający świetne recenzje w Sportingu Ugarte zazdrości Urusom niejedna reprezentacja. <br><br> Pomimo takiego bogactwa w środku pola La Celeste jak zwykle nieco przeczy stereotypowi południowoamerykańskiej drużyny, długo utrzymującej się przy piłce. Nawet i bez tego doskonale potrafią zrobić z niej użytek. <br><br> Wielu obawiało się, że po zejściu ze sceny największych nazwisk Los Charruas podzielą smutny los Chile. Już teraz wiemy jednak, że niemal na pewno tak się nie stanie. Nowe gwiazdy urugwajskiej piłki dojrzały bowiem do wielkiego grania jeszcze zanim poprzednie pokolenie zawiesiło buty na kołku. Hasło "teraz albo nigdy" w kontekście reprezentacji prowadzonej przez Diego Alonso byłoby więc sporą przesadą, ale Urugwajczycy stawiają sobie za punkt honoru w pełni wykorzystanie nadarzającej się okazji. <br><br> Kumulacja dwóch generacji piłkarzy - schodzącej ze sceny i tej dopiero na nią wchodzącej. Brzmi jak idealna mieszanka wybuchowa. W Montevideo i okolicach znajdziemy mnóstwo osób ufających jej zabójczej skuteczności.<h2>Co może pójść nie tak?</h2> <br> Plaga urazów nie oszczędziła Urugwaju. Część kluczowych dla Alonso reprezentantów przyjechała na zgrupowanie z kontuzjami. Zwłaszcza o dyspozycję tych starszych, będących po perturbacjach związanych z poszukiwaniami odpowiedniego klubu, można mieć pewne obawy. Kłopoty nie opuszczają obrońcy FC Barcelony Ronalda Araújo, prawdziwą rewelacją poprzedniego roku. Tego lata, 23-letni stoper miał problemy ze zdrowiem i losy jego wyjazdu ważyły się w zasadzie do ostatniej chwili. Rehabilitacja przebiegła więcej niż sprawnie, ale mimo to nie jest wykluczone, iż selekcjoner będzie dodatkowo zmuszony oszczędzać go na ewentualne spotkania fazy pucharowej. <br><br> Ze spraw czysto boiskowych, nieco martwić może charakterystyka gry bocznych obrońców. A tych na pewno zobaczymy w akcji, bo wśród skrzydłowych i wahadłowych wybór jest ubogi. Lewa strona jest mocniej obsadzona niż prawa - tam znajdziemy Oliverę z Napoli oraz Viñę, którzy wygrali rywalizację z Piquerezem. Po drugiej zaś stronie pierwsza opcja to Guillermo Varela, niespełniony rezerwowy wielkich klubów. Na domiar złego doświadczony Damian Suárez wypadł tuż przed turniejem, a wspomniany Araújo, który również może grać na boku obrony, jest poza grą. <br><br> Co najbardziej istotne, żaden z nich nie dysponuje znakomitą szybkością ani nie jest bardzo ofensywnie usposobiony. Pamiętając o tym, że Urugwaj raczej nie stanie się nagle drużyną stale kontrolującą piłkę, powyższe niedogodności ograniczają choćby możliwość uruchamiania kontrataków. Taktyczne reagowanie na nieprzewidziane wydarzenia na murawie również będzie utrudnione.<h2>Uwaga, talent!</h2> <br> Pomimo że Urugwaj spośród wszystkich uczestników przywozi do Kataru największą liczbę weteranów, młodych talentów nie brakuje. Wielu z nich nie może być jednak pewnych swoich minut na murawie. Takich zmartwień nie ma Darwin Nuñez, kreowany na nową gwiazdę Liverpoolu. Początkowo krytykowany w Anglii, w ostatnich tygodniach wyraźnie się rozkręcił, co w granym z marszu katarskim turnieju może okazać się kluczowe. <br><br> Wychowanek Peñarolu to kolejne złote dziecko urugwajskiej piłki. Był najdrożej sprzedanym piłkarzem w historii dwóch klubów z których odchodził. Trzeci - Benfica - więcej zarobiła jedynie na João Félixie. Udana kariera klubowa jest efektem rzadkiego połączenia kilku istotnych dla napastnika cech. <br><br> Rosły, ale jednocześnie dynamiczny piłkarz z niesamowitym przyspieszeniem wykorzystuje swoje atuty zarówno w powietrzu jak i z piłką przy nodze. Do świetnej gry głową dokłada atletyczność oraz silny, precyzyjny strzał z pola karnego. To nowoczesny, wszechstronny napastnik. W odpowiednim momencie potrafi dobrze się zastawić, ale nie stroni również zupełnie od schodzenia po piłkę i konstrukcji akcji. Ciągle rozwija swoją technikę, wymagającą oczywiście kilku szlifów. <br><br> Co ważne, Nuñez często zbiega na lewe skrzydło i stamtąd rozpoczyna atak. Partner niemal idealny dla bardziej już statycznych Cavaniego lub Suáreza. Wreszcie, bo ci przez całą karierę mogli liczyć co najwyżej na siebie nawzajem i niezbyt efektywnych zmienników.<strong><b>Najgorsze jest to, że…</b></strong> nawet świetne występy mogą nie wystarczyć do zawojowania katarskiego turnieju. Choć wszystko zawsze weryfikuje boisko, na papierze podopiecznym Diego Alonso trafiła się naprawdę wymagająca drabinka. Przebrnięcie silnej, wyrównanej grupy z Koreą Południową, Ghaną oraz naszpikowaną gwiazdami Portugalią byłoby dopiero rozgrzewką. W sąsiedniej znajdziemy głównego faworyta rozgrywek, od dekad zmorę Urugwajczyków - Brazylię oraz dwóch poważnych kandydatów do miana czarnego konia. Ewentualny ćwierćfinał może oznaczać z kolei potyczkę na przykład z Hiszpanią, Niemcami albo medalistami poprzedniego mundialu, Belgią lub Chorwacją. Wielu ekspertów nie ma wątpliwości, iż biorąc pod uwagę wszystkie konfiguracje, to właśnie potencjalna droga Urusów do strefy medalowej należy do najtrudniejszych. <br /><br /> <strong><b>Będę zaskoczony jeśli...</b></strong> Urugwajczycy odstawią nogę lub odpuszczą końcówkę meczu, nawet gdyby szybko zapewnili sobie awans bądź odpadli z turnieju już po dwóch spotkaniach fazy grupowej. To nie leży w ich naturze. Taką mentalność i waleczność, cechujące przecież La Celeste od zarania dziejów, zespół zatracił na chwilę w schyłkowej fazie pracy Oscara Tabáreza. Zasłużony szkoleniowiec nie był już w stanie w żaden sposób natchnąć przybitej drużyny, której zdarzało się nawet tracić kolejne gole grając w przewadze jednego zawodnika. Wszyscy mają nadzieję, że nagła poprawa to nie wyłącznie "efekt nowej miotły", a coś znacznie więcej i Alonso zdołał dotrzeć do piłkarzy. A atmosfera panująca w kadrze zdaje się to potwierdzać. <br /><br /> <strong><b>Trudno się nie ekscytować, gdy...</b></strong> po raz ostatni obejrzymy Cavaniego, Suáreza i Godina walczącego o najwyższe laury. To kawał historii nie tylko urugwajskiego, ale w ogóle południowoamerykańskiego futbolu. Również Muslera, Cáceres i Coates byli częścią zwycięskiego składu na Copa América 2011, jedynego trofeum wywalczonego przez Urusów w XXI wieku. Rok wcześniej na MŚ w RPA, gdy nikt na nich nie stawiał, w dramatycznych okolicznościach otarli się o medal. Koniec końców na spektakularny mundialowy sukces wciąż czekają i w Doha nadarza się na to ostatnia szansa.<h2>Przewidywany skład:</h2><h2>Przewidywania na turniej:</h2> <br> Dla Urugwaju nie ma dróg na skróty, więc drużyna tym bardziej powinna zaufać metodzie małych kroków i koncentrować się na każdym kolejnym spotkaniu. Jakości w zespole jest na tyle dużo, że zajęcie jednego z dwóch pierwszych miejsc w grupie wydaje się co najmniej prawdopodobne. Niestety po osiągnięciu fazy pucharowej, w starciach z gigantami europejskiego futbolu czy Brazylią, Los Charrúas może zwyczajnie zabraknąć czysto piłkarskich argumentów. Marzenia o medalu znów trzeba będzie odłożyć na kolejne lata.