Wszystko, co trzeba wiedzieć o reprezentacji Australii przed mundialem. Australijczycy niczego nie muszą i nikt od nich niczego nie oczekuje. Mają trudną grupę i jeśli jakimś cudem ograją Francję lub Danię – będą mieli powody do świętowania. Jeśli nie? "No worries". O sympatycznych Kangurach pisze pasjonat tamtejszego futbolu, dziennikarz Kanału Sportowego – Adam Kotleszka. Aby znaleźć się w Katarze, Australia musiała rozegrać aż 20 meczów eliminacyjnych. Od pierwszego do ostatniego gwizdka minęło… ponad 1000 dni. A gdyby tego było mało, interkontynentalny baraż z Peru też rozstrzygnęli dopiero po dogrywce i rzutach karnych. <br><br> Sami jednak zgotowali sobie taki los, decydując się w 2005 w roku na “transfer” z Oceanii do Azji. Z deszczu pod rynnę? Jak trudna i wyboista czeka ich droga przekonywali się później. Podczas ostatniego cyklu kwalifikacji Australia ustanowiła światowy rekord w liczbie meczów bez porażki w eliminacjach, a to wciąż nie pozwoliło jej zająć miejsca premiowanego bezpośrednim awansem. Z drugiej jednak strony, gdy grała w Oceanii, ustanowiła rekord w wygranej w meczu międzypaństwowym o punkty, który obowiązuje do dzisiaj (31:0 z Amerykańskim Samoa w 2001 roku), a na mundial we Francji nie zakwalifikowała się w ogóle. <br><br> Turniej w Katarze będzie piątym z rzędu, na którym zagrają Socceroos. Niezły wynik jak na kraj, w którym piłka nie jest sportem pierwszego, ani pewnie nawet drugiego wyboru. Australijczycy kochają jednak sport w każdej postaci i nie ma wątpliwości, że będą śledzić, jak ich ulubieńcy radzą sobie w rywalizacji na drugim końcu świata.<h2>Słowo o trenerze…</h2><br> Gdy na mundial w 2006 do Niemiec leciało złote pokolenie australijskiej piłki, skład oparty był na zawodnikach grających na co dzień w Anglii (i kilku “rodzynkach” z m.in. Włoch czy Hiszpanii). Dziś dominują zawodnicy z ligi australijskiej czy szkockiej, a zamiast Marka Viduki, Harry’ego Kewella czy Tima Cahilla są Matthew Leckie, Jamie Maclaren czy Mitchell Duke – nazwiska cenione w kraju, ale o renomie dalekiej od największych futbolowych legend kontynentu. <br><Br> Nic więc dziwnego, że selekcjoner Graham Arnold do ostatniej chwili próbował namówić na grę w australijskich barwach Christiana Volpato - utalentowanego 18-latka z AS Roma. Młody zawodnik od biletu do Kataru wolał jednak marzenia o grze dla reprezentacji Włoch. <br><Br> Sam Arnold to były napastnik i wielokrotny reprezentant Australii. Dla kadry zagrał 56 spotkań, strzelając 19 goli. Otarł się z nią o mundial we Francji, gdy Australijczycy (oczywiście w barażu interkontynentalnym, bo jakby inaczej) przegrali dwumecz z Iranem, prowadząc w rewanżu już 2:0. Lata 90. spędził grając w Holandii i Belgii oraz Japonii. Szybko objął obowiązki trenerskie, a gdy wciąż był stosunkowo niedoświadczonym szkoleniowcem, dostał szanse w reprezentacji Australii: jako asystent, tymczasowy trener, a potem także opiekun młodzieżówki. Był już z zespołem na mundialu, ale nigdy jako pierwszy selekcjoner. Nade wszystko: to człowiek znający australijską piłkę od każdej strony, posiadający spore doświadczenie międzynarodowe. I to może być duży plus dla Socceroos. <br><br> Postronny kibic nie powinien po obecnej kadrze oczekiwać wielkiego polotu i finezji. To drużyna oparta na dyscyplinie taktycznej i przywiązująca wielką wagę do stałych fragmentów gry. Arnold mierzy siły na zamiary i wie, że otwarta gra z takimi rywalami jak Francja czy Dania może skończyć się bardzo źle.<h2>Powody do optymizmu:</h2><br> Australia przyzwyczaiła, że od 16 lat regularnie melduje się na mundialu. To naród przyzwyczajony do wielkich wydarzeń sportowych, który wspiera swój zespół niezależnie od realnych szans na sukces. Nawet w 2010 roku, gdy w RPA losowanie skojarzyło Socceroos z Holandią, Hiszpanią i Chile, w kraju wierzono, że można sprawić niespodziankę. W Katarze zresztą wcale nie będzie łatwiej, bo Francja i Dania to bardzo silne reprezentacje, a i Tunezja nie przyjechała tylko na wycieczkę. Mimo to najpopularniejsze australijskie zdanie – "no worries" – można zastosować także i tutaj. Australijczycy znają swoje miejsce w szeregu i nikt nie będzie rozdzierał szat, jeśli nie uda im się wyjść z grupy. W kadrze brakuje co prawda dużych nazwisk, ale może to będzie atutem Socceroos? Podczas turnieju w Katarze nie będzie jednego zawodnika, na którym skupią się nadzieje kibiców, a presja będzie jeszcze mniejsza, niż przed czterema czy ośmioma laty. Sam fakt, że w tej rubryce nie przytaczam typowo sportowych argumentów pokazuje, że ciężko typować Aussie do miana czarnego konia turnieju. Ale czy właśnie takie historie, o ile się wydarzą, nie są najpiękniejsze?<h2>Co może nie pójść nie tak?</h2><br> Graham Arnold słynie ze swoich interesujących konferencji prasowych. Po ostatnim meczu towarzyskim z Nową Zelandią stwierdził, że sponsorem kadry powinnna być firma Panadol, bo na myśl o liczbie kontuzjowanych graczy aż boli go głowa. Ajdin Hrustic, Harry Souttar, Martin Boyle - cała trójka walczy z czasem, żeby być w pełni gotowa na inauguracyjny mecz z Francją. Zwłaszcza postać Hrustica ma być kluczowa. Pomocnik Verony należał do najjaśniejszych punktów eliminacji i bez niego trudno wyobrazić sobie dziś wyjściowy skład Socceroos. <br><br> Dużym problemem jest też pozycja napastnika, którą do tej pory Australia miała zawsze silnie obsadzoną: Viduka, Cahill czy Kewell to przecież nazwiska znane wszystkim kibicom futbolu. Ostatnio Arnold w każdym meczu wystawiał kogoś innego na”9”: szansę dostawali Matt Leckie, Mitch Duke, Nicholas D'Agostino i Adam Taggart. Dwaj ostatni w ogóle nie lecą do Kataru, Leckie nigdy nie był typowym napastnikiem, a Duke jest co prawda silnym napastnikiem, ale gra w drugiej lidze japońskiej wiąże się z pewnymi ograniczeniami, których nie przeskoczy. <br><br>Jest jeszcze Jamie Maclaren, który gra ligę wyżej niż Duke, ale dla Cerezo Osaka strzelił tylko 5 goli w 20 meczach, a dla kadry ostatnie trafienie zaliczył… 3 lata temu.<h2>Uwaga, talent!</h2><br> Historia Garanga Kuola dobrze przytacza różnorodność australijskiego społeczeństwa: urodzony w Egipcie, posiada sudańskich rodziców, a w wieku 6 lat jako uchodźca przeprowadził się z nimi do Australii. I taka jest Australia - różnorodna, składająca się z obywateli, którzy mają korzenie rozsiane po całym świecie. I piękną sprawą jest to, że 18-latek najpewniej dostanie swoją szansę na mundialu. Dopiero rok temu podpisał pierwszy profesjonalny kontrakt, ale szybko dał się we znaki defensorom w lidze australijskiej: w 7 pierwszych meczach w seniorach strzelił 4 gole oraz został wybrany do Drużyny Gwiazd ligi australijskiej na mecz z Barceloną. Nie trzeba było długo czekać na zainteresowanie europejskich drużyn: we wrześniu dynamiczny gracz podpisał 2,5-letni kontrakt z Newcastle United, gdzie przeniesie się w styczniu 2023. Powołując go do kadry, Graham Arnold uczynił go najmłodszym w historii piłkarzem, jaki poleci z Australią na mistrzostwa. Jeżeli zagra choćby minutę, przebije osiągniecie Daniela Arzaniego z poprzedniego turnieju.<h2>Dokończ zdanie…</h2><br /> <strong>Najbardziej w tej reprezentacji lubię…</strong> wszystko. Jako fan Australii, ale też człowiek zauroczony tym, że hasło “no worries” i podejście bez zbędnej napinki naprawdę tam obowiązuje. Socceroos mają też uroczych kibiców, którzy przemierzają tysiące kilometrów na każdy mecz i turniej. Dobrze dla mundialu, że przynajmniej w trzech meczach go ubarwią. <br /><br /> <strong>Cały kraj czeka na…</strong> Poranne wstawanie i zarywanie nocy. Gdy Australijczycy rozpoczną mecz z Francją, w Sydney będzie 6 rano. Trochę łatwiej będzie podczas starcia z Tunezją, który wystartuje o 21:00 lokalnego czasu, ale już mecz z Danią rozpocznie się o 2 w nocy. Dobrze o tyle, że na Antypodach już się przyzwyczaili, że nikt nie dopasowuje do nich terminarza… Chyba że na Australian Open. <br /><br /> <strong>Trudno się nie ekscytować, gdy…</strong> pamięta się szał radości po golu Tima Cahilla z Holandią w 2014 roku. Trudno się nie ekscytować, gdy pamięta się rekordowe 13 goli Archiego Thompsona przeciwko Amerykańskiemu Samoa. Trudno się nie ekscytować, gdy pamięta się te wszystkie zarwane noce i poranki, oglądając mecze Australijczyków, nawet jeśli sukcesów nie było wiele…<h2>Przewidywany skład:</h2><h2>Przewidywania na turniej:</h2><br> Francja na “dzień dobry” – i dobrze, i źle. Realnie patrząc, żeby liczyć na wyjście z grupy, Socceroos muszą się skupić na dwóch kolejnych spotkaniach: Tunezja jest do ogrania, a z Danią w ostatnim starciu na pewno da się powalczyć o remis. Sensacyjny wynik przeciwko Trójkolorowym oczywiście wywróciłby wszelkie przewidywania do góry nogami…