Wszystko, co trzeba wiedzieć o reprezentacji Iranu przed mundialem. Do bólu konsekwentni, skupieni na defensywie, walczą przede wszystkim o to, by kończyć mecz "na zero z tyłu". Potrafią uprzykrzyć życie każdemu i z takim nastawieniem ruszają na podbój Kataru. O szansach Irańczyków pisze Adam Błoński z portalu AzjaGola.com. Po czterech meczach kwalifikacji Irańczycy mieli na koncie zaledwie sześć punktów i wszyscy spisywali ich na straty. Udany występ na mundialu w Rosji dał kibicom nadzieję, że reprezentacja zmierza w dobrym kierunku – porażki z Bahrajnem czy Irakiem szybko wyprowadziły ich jednak z błędu… <br><br> Winą za falstart obarczono m.in. selekcjonera. Marc Wilmots poleciał z hukiem, a jego następca, Chorwat Dragan Skocic… rozbił bank. Za jego kadencji Irańczycy wygrali cztery mecze eliminacyjne, zdobywając 17 bramek, tracąc zaledwie jedną. W kolejnej fazie też brylowali: 25 punktów w 10 meczach i w świetnym stylu sięgnęli po awans, rozprawiając się po drodze choćby z Koreą Południową, prowadzoną do boju przez Son Henug-Mina. Skociciowi po najlepszych eliminacjach w historii należał się pomnik. Zamiast tego został… zwolniony. <br><br> Jego miejsce zajął Carlos Queiroz – w Iranie człowiek-instytucja, traktowany niemalże jak Maradona w Argentynie. Gdy tylko stracił pracę z kadrą Egiptu, dziwnym trafem reprezentacyjna “starszyzna” zwróciła się przeciwko Skociciowi, prowadząc w mediach otwarty bunt. Bogu ducha winny Chorwat niedługo później musiał spakować walizki… Stracił poparcie piłkarzy, pomimo zaliczenia najlepszych liczb w dziejach tamtejszego futbolu: zdobywał średnio 2,56 punktu przy bilansie bramkowym 40:8. Liderzy woleli jednak wrócić w objęcia “ojca”, czyli ukochanego Portugalczyka.<h2>Słowo o trenerze…</h2><br> Queiroz to już żywa legenda reprezentacji Iranu. Charyzmatyczny megaloman, potrafiący utrzymywać ze swoimi podopiecznymi przyjazne, “rodzinne” wręcz stosunki. Jego kariera selekcjonera pełna jest wzlotów i upadków: przed mistrzostwami świata w 2014 roku Iran przegrał 0:1 ze słabiutkim Libanem w Bejrucie, tracąc szansę na awans, by chwilę potem, w Teheranie, wygrać w dziesiątkę z Koreą Południową… W Iranie pisano o tym wydarzeniu doktoraty, dzięki czemu wszyscy poznali techniki działania portugalskiego trenera mozambijskiego pochodzenia.<br><br> Przed słynnym starciem z Koreą miał powiedzieć każdemu z graczy, co należy robić w poszczególnych sytuacjach, jak reagować na kolejne wydarzenia. Zawodnicy otrzymali specjalną księgę ze wszystkimi możliwymi wariantami: również tymi zakładającymi grę w osłabieniu, co koniec końców ich uratowało, pomagając w odniesieniu niesamowitego zwycięstwa. <br><br> Miłość Persów do Queiroza podgrzał jego konflikt z selekcjonerem Korei Południowej – Choi Kang-Hee. Koreańczyk skrytykował warunki, w jakich im przyszło trenować podczas ich pobytu w Iranie (poprzedni mecz), za co przyrzekł rywalom, że mundial pooglądają wyłącznie w telewizji. Po tych słowach Portugalczyk… zaczął chodzić na konferencje prasowe w koszulkach z podobizną Koreańczyka, a po wygranym meczu zaczął kierować w stronę trenera Taegeuk Warriors obraźliwe gesty, wywołując zresztą ogromne zamieszki na stadionie. Queiroz to trener, dla którego lojalność i posłuszeństwo są kluczowe. Gdy jeden z bramkarzy, Mehdi Rahmati, w napadzie złości opuścił zgrupowanie, ponieważ usłyszał, że selekcjoner chce powołać naturalizowanego golkipera z niemieckimi korzeniami, Queiroz – mimo licznych przeprosin – odpowiedział, że “ten człowiek” dla niego już nie istnieje. W podobnym tonie pożegnał paru innych reprezentantów, udowadniając swoimi podopiecznym, że nie warto z nim dyskutować…<h2>Powody do optymizmu…</h2><br> Sukcesu Iranu Queiroza opierał się zawsze na żelaznej strukturze defensywy. Więcej niż jedną bramkę stracili w zaledwie 12 z 97 meczów rozegranych za kadencji jego i chorwackiego poprzednika. Jeśli ktoś śmiałby zarzucić, że obrona Persów dobrze funkcjonowała tylko w konfrontacji z azjatyckimi drużynami to przytoczyć trzeba tu wyniki z poprzedniego mundialu. Mając w grupie Hiszpanię, Portugalię i Maroko, stracili tylko dwie bramki w trzech meczach.<br><br> Iran nie dyktuje przebiegu meczu, w eliminacjach zwykle miał piłkę rzadziej niż rywale. Choć prowadził ich trener Skocic, a nie Queiroz, to styl pozostał niezmieniony. Ze wszystkich drużyn, które z azjatyckiej federacji zakwalifikowały się do Kataru (plus piąty gospodarz) Persowie mieli najmniejszą średnią podań oraz najmniej tzw. sekwencji podań (84, co jak na 10 meczów bez porażki w eliminacjach jest liczbą zatrważającą!). <br><br> Iran konsekwentnie, niezależnie od tego z kim gra, przyjmuje na swojej połowie, pokładając pełną wiarę w swoją defensywę. Do tego mają najlepszą decyzyjność ze wszystkich azjatyckich drużyn czempionatu (może wysoka średnia wieku stoi za tą mądrością?), czego dowodem są obydwa wrześniowe mecze towarzyskie z mocnymi drużynami – Urugwajem i Senegalem. W obydwu potyczkach podejmowali dobre decyzje, kiedy rozpocząć kontratak, a kiedy zachować posiadanie piłki po jej przejęciu.<br><br> To właśnie tworzenie szans po błyskawicznym przejściu z obrony do ataku było najistotniejszym czynnikiem ich dominacji w kwalifikacjach. Byli najlepszą drużyną kwalifikacji w tzw. atakach bezpośrednich, czyli posiadaniu piłki, które rozpoczyna się na własnej połowie i skutkuje oddaniem strzału lub kontakcie z piłką w polu karnym przeciwnika maksymalnie w ciągu 15 sekund. W ten sposób sfinalizowali golem pięć z 21 akcji.<br><br> Łącząc powyższe statystyki z liczbą bramek, jakie Iran stracił w eliminacjach, mamy obraz drużyny, która jeśli zdobędzie pierwszą bramkę, to nie waha się postawić autobusu we własnym polu karnym. Wszystko, byle osiągnąć korzystny wynik.<br><br> Anglia, Walia czy USA muszą pamiętać, że jeśli stracą pierwszą bramkę, to Iran nie dość, że nie pozwoli im wyrównać, to jeszcze może podwoić swoją zdobycz.. Ich gra przypomina ruchome piaski: im bardziej ofiara próbuje z nimi walczyć, tym bardziej pogarsza swoją sytuację.<h2>Co może pójść nie tak?</h2><br> Gdy Iran jako pierwszy traci bramkę, cały plan najczęściej ląduje w śmietniku. Defensywny styl regularnie opłacał się drużynie i zapewniał blok startowy pod huraganowe kontrataki. Jednak kiedy to nie działa, kiedy to rywale strzelają pierwsi, Irańczycy mają ogromne problemy ze zmianą nastawienia i przejściem do ofensywy. <br><br> Choć trudno w to uwierzyć, nigdy nie zaliczyli zwycięskiego comebacku. Podczas 99 spotkań pod batutą Queiroza, podczas jego poprzednich dwóch kadencji z Iranem, nie wygrali ani jednego spotkania, w którym straciliby jako pierwsi bramkę! Wygrali ledwie 13 z 42 spotkań, w jakich w ogóle stracili gola… Jednym słowem: Iran nie ma planu B! Jeśli tracą pierwsi bramkę, można śmiało obstawiać, że nie wyciągną z tego meczu trzech punktów.<h2>Uwaga, talent!</h2><br> Będąc piłkarskim talentem w Brazylii, czy Argentynie możesz być pewnym, że skauci ze starego kontynentu sondują twój rozwój i prędzej czy później dadzą Ci szansę na grę w poważnym towarzystwie. Jeśli pochodzisz z kraju jak Iran, twoje szansę na taką przygodę spadają prawie do zera. Tym bardziej warto docenić osobę Mehdi Taremiego. 30-letni gwiazdor FC Porto przeszedł długą drogę, aby móc cieszyć się z regularnego strzelania goli w Lidze Mistrzów. Zaczynał swoją podróż w biednych irańskich klubikach, przez Iranjavan, aż po największy klub w kraju – Persepolis. To w jego barwach zostawał dwa razy z rzędu królem strzelców rodzimej ligi. Na jego nieszczęście, takie osiągnięcia nie zrobiły wrażenia na europejskich obserwatorach. Nie chcąc stać w miejscu, już w roli reprezentanta Iranu przeszedł do katarskiego Al-Gharafa, gdzie pragnął spróbować sił z tamtejszymi ex-gwiazdami europejskich lig (wśród których był m.in. Xavi). Wielu fanów Team Melli uważało, że jest to zabicie piłkarskiej kariery już za młodu, biorąc pod uwagę lukratywne kontrakty oraz niechęć katarskich włodarzy do odsprzedawania swoich przepłacanych gwiazd. Tu na pomoc przyszedł Carlos Queiroz, który widząc, jak bardzo jest to wartościowy zawodnik dla jego reprezentacji i ile pomógł mu w kwalifikacjach do mundialu w Rosji, postanowił się odwdzięczyć. <br><br> Nie tylko robił Teremiemu notorycznie reklamę na konferencjach prasowych, twierdząc, że jest to zawodnik wykraczający talentem poza ligę katarską, ale i sam praktycznie w pojedynkę załatwił mu transfer do ligi portugalskiej. Jak wspominał sam Teremi, w Katarze oferowali mu przedłużenie kontraktu, a przechodząc do małego, lecz zaprzyjaźnionego z selekcjonerem klubiku – Rio Ave, zmuszony był na kilkukrotną obniżkę zarobków. Pieniądze były jednak dla niego sprawą drugorzędną. Zwłaszcza gdy mentor, jakim jest Queiroz, mówi Ci „twoje miejsce jest w Europie”. Oczywiście transfer ten nie robił na nikim wrażenia, biorąc pod uwagę, że w swoim ostatnim sezonie dla Al-Gharafy nasz bohater strzelił ledwie 8 bramek. „Z niewolnika nie ma pracownika”, jak mówią, więc gdy tylko Taremi poczuł mityczną dla niego murawę europejskiego boiska, zaczął grać z pasją i fantazją, jakiej nie widzieliśmy w jego wykonaniu od czasów, kiedy walczył o transfer do Persepolis. Już w debiucie zaliczył hat-tricka, a sezon dla Rio Ave zakończył jako ich najlepszy strzelec z 18 trafieniami i “bonusowymi” pięcioma asystami. Lokalny tytan, jakim jest FC Porto, nie mogło nie zauważyć zawodnika, który pod nosem demolował defensywę rywali.<br><br> Szybko dopięty transfer zapewnił im zawodnika, który obecnie, grając trzeci sezon w ich barwach wyśrubował liczby na poziomie 62 bramek i 42 asyst w 114 występach! Fani go uwielbiają za jego rzadkie połączenie postury ospałego „miśka” z szybkością walca drogowego, który w momencie otrzymania piłki włącza tryb brazylijskiego fantasisty, z dużym płlkarskim IQ.<h2>Dokończ zdanie…</h2><br> <strong>Wszystko w rękach…</strong> Carlosa Queiroza. Przeszedł do historii jako trener, który z Iranem po raz 3. występuje na mundialu. Jeśli uda mu się odtworzyć formę z mundialu 2018, biorąc poprawkę na, to że w grupie obecnie ma słabszych rywali niż cztery lata temu, plus aktorzy tamtego widowiska mają obecnie więcej doświadczenia to w końcu możemy doczekać się historycznego pierwszego wyjścia z grupy. Najlepsze jest to, że Queiroz, nie kiwając palcem wystawia dopracowany i ulepszony produkt sprzed czterech lat. Skokić wykonał kawał dobrej roboty i jeśli Iran odniesie wymarzony awans, trzeba będzie mu podziękować, ponieważ bez niego, Książąt Persji nie byłoby nawet na tej imprezie.<br><br> <strong>Najbardziej w tej reprezentacji lubię to, że…</strong> dla wielu są bezwartościowymi anonimami, a dzięki formie, w jakiej się obecnie znajdują, mogą niejednemu “znawcy” napsuć nerwów czy zniszczyć kupon.<h2>Przewidywany skład:</h2><h2>Przewidywania na turniej:</h2><br> Nieznaczna porażka z Anglią, wymęczony remis z Walią i wygrana po zaciekłym boju z USA. Niestety, podobnie jak w Rosji, okaże się, że pomimo czterech punktów na koncie, Irańczycy nie wyjdą z grupy.