Katalończycy odpadli z Ligi Mistrzów. 10 sezonów z rzędu Robert Lewandowski występował co najmniej w 1/8 finału Ligi Mistrzów. W środowy wieczór na Camp Nou piękna passa została brutalnie przerwana. – Przyszedł do Barcelony, żeby na skróty pójść po trofea i Złotą Piłkę. „Lewy” musi być teraz bardzo rozczarowany – pisze dziennikarz „El Mundo Deportivo”. „Bezsilny”, „smutny”, „rozczarowany” – hiszpańska prasa różnymi przymiotnikami opisuje nastrój Roberta Lewandowskiego. Polak środowe wydarzenia przeżył podwójnie: nie tylko odpadł z Ligi Mistrzów, po raz pierwszy od dekady już w fazie grupowej, ale dokonał tego na oczach byłych klubowych kolegów. Kolegów, których kilka miesięcy temu opuścił w poszukiwaniu nowych wyzwań i bodźców. W poszukiwaniu upragnionej Złotej Piłki, o którą – tak przekonywano – zdecydowanie łatwiej będzie mu w Barcelonie. Nie będzie. A przynajmniej nie w tym sezonie. Katalończycy pożegnali się z rozgrywkami jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, wobec wyraźnego zwycięstwa Interu nad Viktorią Pilzno (4:0). Kibice na Camp Nou przywitali ich nieśmiałymi gwizdami, a żegnali – głośnym buczeniem. Trzybramkowa porażka (0:3) to najniższy wymiar kary. Zespół Juliana Nagelsmanna był o dwie klasy lepszy, a „Lewy” – zupełnie osamotniony w staraniach o strzelenie gola. Barcelona miała zagrać „o honor”, a przez 90 minut tylko potwierdziła, że za Xaviego zmierza w nie najlepszym kierunku. Polak oba mecze z Bayernem zakończył bez bramki, ale o ile w Monachium zagrał dość „cicho”, o tyle na Camp Nou dał z siebie tyle, ile potrafił. O klasie „Lewego” niech świadczy fakt, że mimo wysokiego zwycięstwa gości nagrodę dla piłkarza meczu odebrał... środkowy obrońca, Matthijs de Ligt.– To był dla nas bardzo trudny mecz. Lewandowski jest najlepszym napastnikiem na świecie, gra bardzo inteligentnie i ani na moment nie można spuścić go z oka. Na szczęście wspólnymi siłami zdołaliśmy go zatrzymać – cieszył się Holender.„Lewy” rzeczywiście niewiele zdziałał, co jest oczywiście sporym kamyczkiem do jego ogródka. Wiele mówiło się i pisało przecież o szczególnej motywacji, z jaką przystąpi do starć z byłym klubem.– To nie był jego czas. Nie był w stanie złapać odpowiedniego rytmu, czuł się bezsilny wobec dawnych kolegów. Nie miał ani jednej wyraźnej szansy – ocenił kataloński „Sport”, przyznając „Lewemu” ocenę „4” (w skali 1-10), jak zresztą niemal całemu zespołowi (tylko Franck Kessie dostał „3”). – Przyszedł do Barcelony, żeby na skróty pójść po trofea i Złotą Piłkę. „Lewy” musi być teraz bardzo rozczarowany – napisał w krótkim felietonie dziennikarz „El Mundo Deportivo”. Barcelona kończy Ligę Mistrzów na fazie grupowej. W ostatnim meczu drużyna zagra na wyjeździe z Viktorią Pilzno (01.11). Na wiosnę, podobnie jak przed rokiem, ekipa z Katalonii zagra w Lidze Europy.