Oni zostali w Warszawie. Walizka poleciała na Kretę. Turyści z Warszawy w czwartek po południu mieli wylecieć liniami WizzAir na Kretę. Tuż przed wejściem na pokład powiedziano im, że nie zostaną wpuszczeni do samolotu. – Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że nie poleciało około 30 osób. Podobno linie sprzedały więcej biletów, niż było miejsc – przekazał portalowi tvp.info za pośrednictwem skrzynki Twoje Info pan Piotr. Jak dodał, przewoźnik nie zaproponował im alternatywnego lotu i nie wyjaśnił powodów całego zamieszania. – My nie polecieliśmy, ale poleciał bagaż. To jest najgorsze – zaznacza. Po otrzymaniu zgłoszenia od czytelnika naszego portalu skontaktowaliśmy się z biurem prasowym WizzAir. Zapytaliśmy, czy faktycznie miał miejsce overbooking (sprzedaż większej liczby biletów, niż było miejsc w samolocie). Chcieliśmy też potwierdzić, czy pasażerowie, dla których zabrakło siedzeń, zostali o tym poinformowani dopiero przed wejściem na pokład. Szczególnie interesowało nas jednak stanowisko firmy ws. bagażu. Przewożenie walizek bez ich właściciela jest bowiem złamaniem zasad bezpieczeństwa. Zdaniem ekspertów, to sytuacja niedopuszczalna, która może nawet skutkować zawróceniem lecącej maszyny lub jej awaryjnym lądowaniem.Zobacz także -> Odwołano twój lot? Poznaj swoje prawa! Do momentu publikacji tego artykułu WizzAir nie odpowiedział jednak na nasze pytania w tej sprawie. Jeśli otrzymamy ich stanowisko, poinformujemy o tym na naszym portalu. #wieszwiecejPolub nas „Powiedzieli, że nie polecimy”Całe zdarzenie miało miejsce w czwartek. Trzyosobowa grupa znajomych po godzinie 16 powinna wylecieć z Warszawy do Heraklionu (największego miasta greckiej Krety).Po pojawieniu się na lotnisku, przejściu odprawy paszportowej i kontroli bezpieczeństwa na koniec dowiedzieli się, że ich bagaże są zbyt duże. – Pani przed nami i my musieliśmy dopłacić za bagaż podręczny, chociaż był standardowych rozmiarów, takich jak na całym świecie. Nie przyjęli od nas pieniędzy. Zamiast tego powiedzieli, że nie polecimy, bo już jest zamknięty gate – relacjonuje pan Piotr. – Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że nie poleciało około 30 osób. Podobno linie sprzedały więcej biletów, niż było miejsc – mówi.Zobacz także -> Samochodem do Chorwacji? Nad Adriatykiem otworzyli kilkukilometrowy most Podróżujące z nim kobiety dodają, że nie udzielono im żadnych szczegółowych informacji. Usłyszały tylko, że nie polecą, i tyle. Pracownicy linii nie zaproponowali im żadnych alternatywnych lotów, a przedstawiciele zewnętrznej firmy obsługującej pasażerów przekazali tylko, że turyści muszą sami zgłosić reklamację na stronie WizzAir.Walizka poleciała, właściciel został– My nie polecieliśmy, ale poleciał bagaż. To jest najgorsze. Tu chodzi o bezpieczeństwo tych ludzi. Ludzie się wysadzają, dzieją się różne rzeczy, a tu poleciał bagaż bez pasażera – mówi portalowi tvp.info pan Piotr.Walizka należała do jednej z kobiet. Turyści tłumaczą, że gdy na pokład nie wpuszczono dwójki znajomych, trzecia osoba również nie chciała lecieć. Usłyszała, że ma takie prawo, a jej bagaż zostanie wycofany. – A teraz wracamy do domu bez bagażu. Czekaliśmy na niego trzy godziny – podkreślają.Jak mówią, po tym czasie usłyszeli od pracowników sortowni, że ich walizka faktycznie wyleciała lotem do Grecji.Zobacz także -> Najniższe lądowanie w historii Zgodnie z przepisami, bagaż nie może lecieć bez właściciela. Gdy samolot stoi na płycie lotniskowej, wszystkie bagaże są już załadowane a okazuje się, że dana osoba nie poleci, walizka musi zostać odnaleziona i wyładowana.– Chcemy to nagłośnić po to, żeby kolejne osoby nie były tak oszukane. Kiedyś leciałem ze Stambułu do Berlina, bo zaczął się COVID i do Warszawy samoloty nie latały. Nie wpuszczono nas na pokład, bo okazało się, że w międzyczasie Niemcy zmienili przepisy sanitarne. My byliśmy zaszczepieni, ale nie mieliśmy testów. Tanie tureckie linie lotnicze zwróciły nam za to pieniądze. Wykupiliśmy bilety na następny dzień, ale za ten lot, z którego nie skorzystaliśmy, firma zwróciła nam pieniądze. A tutaj zero zainteresowania. Czuliśmy się jak śmieci, po które wezwano tylko Straż Graniczną, aby wyrzuciła nas z lotniska – podsumowuje turysta.Co to overbooking?Zdarza się, że turyści wykupują lot odpowiednio wcześnie, szykują się na wymarzone wakacje, po przyjeździe na lotnisko przechodzą odprawę, a na koniec słyszą, że nie ma dla nich miejsc.Zobacz także -> Zanzibar. Blisko 200 polskich turystów utknęło na lotnisku [WIDEO] Overbooking to sprzedaż większej liczby biletów, niż jest miejsc w samolocie. Linie lotnicze mogą to robić zgodnie z prawem.Warto wiedzieć, że w zamian przysługuje nam odszkodowanie oraz lot w innym terminie. Przewoźnik powinien również odpowiednio zatroszczyć się o poszkodowanego pasażera – zagwarantować mu posiłek i napój. Jeżeli proponuje wylot za dzień lub dwa, zazwyczaj oferuje nocleg na swój koszt.Jeżeli firma sprzedała więcej biletów niż ma miejsce, pierwszeństwo wejścia na pokład mają dzieci bez opieki oraz osoby mające trudności z poruszaniem się. Uprzywilejowani w takich sytuacjach są również pasażerowie wyższych klas rezerwacyjnych i posiadający usługi tzw. priorytetu.