Szef tzw. komanda śmierci gangu prawomocnie skazany. Wojciech S. ps. Wojtas, uważany za szefa komanda śmierci gangu mokotowskiego oraz jednego z bossów tzw. obcinaczy palców, został prawomocnie skazany na dożywotnie więzienie za brutalne zabójstwo dwóch członków grupy piaseczyńskiej – ustalił portal tvp.info. Gangster będzie mógł ubiegać się o przedterminowe zwolnienie z więzienia po 40 latach. Sąd Apelacyjny w Warszawie nie miał wątpliwości, że <strong>Wojciech S. słusznie został skazany przez stołeczny sąd okręgowy na karę dożywotniego więzienia</strong>. Gangster był oskarżony przez mazowieckie „pezety” m.in. o </strong>udział w zabójstwie ze szczególnym okrucieństwem dwóch członków gangu piaseczyńskiego o pseudonimach Maks i Postek oraz o podżeganie do zamordowania bossa grupy żoliborskiej – „Szymona z Łomianek”</strong>. <br><br> „Wojtas” vel „Kierownik” <strong>będzie mógł ubiegać się o przedterminowe zwolnienie, dopiero po 40 latach odsiadki</strong>. Wyrok jest prawomocny i S. zostaje tylko wniesienie skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego. <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej</span><span>Polub nas</span></div><iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="27" scrolling="no" src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546"></iframe></div><h2> Dwa procesy</h2> <br>Prawomocny wyrok zapadł po drugim procesie Wojciecha S. w tej sprawie. Pierwsze postępowanie przed stołecznym SO zakończyło się w maju 2017 r. skazaniem gangstera na taką samą karę: dożywocie z możliwością wcześniejszego zwolnienia z więzienia po 40 latach. Na dożywocie skazano wówczas także Roberta M. ps. Ternit, również zamieszanego w zabójstwa. <br><br>Sędzia Andrzej Krasnodębski, przewodniczący składu sędziowskiego, tak uzasadniał wyrok: <strong>– W przypadku tych oskarżonych nie można mówić o resocjalizacji. Kary mają spowodować eliminację oskarżonych ze świata wolnych ludzi – wyjaśniał sędzia Krasnodębski</strong>. <br><br>W kwietniu 2018 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił wyrok dla „Wojtasa” i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. <strong>Sąd uznał, że zeznania skruszonych przestępców obciążających Wojciecha S. są wiarygodne, ale podczas procesu doszło do błędów proceduralnych</strong>. Owe „błędy” były konsekwencją zręcznej sztuczki. W czasie procesu jeden z adwokatów bronił „Wojtasa”, ale także przez jakiś czas reprezentował drugiego z oskarżonych: Tomasza R. ps. Garbaty. <br><br>Pod koniec procesu <strong>Wojciech S., który nie przyznawał się do zarzucanych mu czynów, oświadczył, że brał udział w uprowadzeniu „dwóch osób, które potem zostały zamordowane”, ale nie w zabójstwie</strong>. Tym samym, de facto obciążył „Garbatego”, który do takich czynów się nie przyznał. W takim wypadku sąd powinien zdecydować o zmianie obrońców obu podsądnych, by nie doszło do kolizji ich interesów. Jednak ciągłe substytucje obrońców spowodowały, że sprawa ta umknęła sądowi I instancji. <br><br>Ponowny proces „Wojtasa” przed SO zakończył się w sierpniu 2020 r. wyrokiem dożywocia z możliwością ubiegania się o wcześniejsze zwolnienie z więzienia po 40 latach.<h2> Gangsterzy idą na wojnę</h2> <br>Zabójstwa, za które został skazany „Wojtas”, były elementem wojny gangów, która wybuchła w stołecznym półświatku na początku XXI wieku, niedługo po rozbiciu mafii pruszkowskiej latem 2000 r. <strong>Najkrwawsza była rywalizacja między „Mokotowem” a „Mutantami” (grupą odpowiedzialną m.in. za śmierć policjanta w Parolach w 2002 r. i dwóch antyterrorystów w Magdalence w 2003 r.)</strong>. W jej wyniku, w latach 2000-2003 doszło w Warszawie i okolicach do serii strzelanin, w których <strong>zginęło kilkanaście osób, a co najmniej drugie tyle zaginęło bez śladu</strong>. <br><br>Mokotowscy gangsterzy współpracowali z bandą Rafała B. ps. Bukaciak z Konstancina, a „Mutanci” z ekipą Marka K. ps. Muł, lokalnego watażki z Piaseczna. Z tym ostatnim mieli być związani Tomasz M. ps. Max i Jacek P. ps. Postek. <strong>Gangsterzy z „Mokotowa” postanowili uprowadzić „Maxa”, aby dowiedzieć się, gdzie się ukrywają „Mutanci” i kto dokładnie stał za zamachami na członków ich grupy</strong>. <br><br>Śledczy z mazowieckich „pezetów” ustalili, że przygotowania do tej akcji miały trwać kilka tygodni. Za jej wykonanie byli odpowiedzialni przede wszystkim członkowie „Mokotowa”, a kierował nią „Wojtas”, z którym współpracował „Bukaciak”.<h2>Kaźń</h2> <br>„Max” został zwabiony 23 października 2002 r. na spotkanie w okolicach stołecznej Karczmy Słupskiej (późniejszej restauracji „Sowa i przyjaciele”). Na spotkanie przyjechał z „Postkiem”. <strong>– Mieliśmy to realizować „metodą na policjanta”. Tyle że miała być jedna osoba, a na miejsce przyjechały dwie. Na miejscu naradzaliśmy się więc, co dalej zrobić, bo nie byliśmy na to przygotowani sprzętowo</strong> – zeznawał Grzegorz J., były członek „Mokotowa”. <br><br> „Wojtas” miał zadecydować wówczas, że zawijają obu. „Max” i „Postek” zostali siłą wrzuceni do samochodów, po czym wywieziono ich w okolice Konstancina i przekazano Wojciechowi S. – <strong>Myślałem, że to porwanie ma związek z przejęciem wpływów. (…) Przez jakiś czas pilnowaliśmy obu, a wreszcie ich zabrano. Potem „Wojtas” powiedział, że pogadali z nimi i puścili ich w skarpetkach. Gdzieś tak dwa lata później dowiedziałem się, że obaj porwani nie żyją. Ale nie chciałem się dopytywać, co i jak, bo to by się źle dla mnie skończyło</strong> – przekonywał Grzegorz J. <br><br>O losie uprowadzonych śledczym opowiedział sam „Bukaciak”, który po zatrzymaniu w 2013 r. i usłyszeniu zarzutów dokonania dwóch zabójstw (Grzegorza Z. ps. Pająk w 2002 r. oraz Grzegorza P. ps. Pekin w 2012 r.), przerwał zmowę milczenia i opowiedział m.in. o swoich przestępczych związkach z „Mokotowem”, a później grupą „Szkatuły”. <strong>Według jego wyjaśnień „Max” miał być przesłuchany, ale dosyć szybko „Wojtas” zmienił zdanie i zabił go wieloma ciosami niedużą siekierą</strong>. Zaraz potem zginął „Postek”. Przez 12 lat obaj zamordowani byli uważani za zaginionych, a rodziny nic nie wiedziały o ich losie. <br><br>W lipcu 2014 r. „Bukaciak” zaprowadził śledczych do lasu w okolicach Chynowa. Tam w pojedynczej mogile natrafiono na zwłoki dwóch mężczyzn ułożone jedne na drugim. Badania DNA potwierdziły, że to Tomasz M. i Jacek P.<h2>Krwawy „Kierownik”</h2> <br>48-letni Wojciech S. (z zawodu mechanik silników samochodowych) <strong>odsiaduje już wyrok łączny 15 lat więzienia z trzech spraw, w których suma poszczególnych kar wynosiłaby ok. 30 lat pozbawienia wolności</strong>. Przed warszawskimi sądami toczą się procesy, w których odpowiada m.in. za udział w zabójstwie czterech osób i kierowanie brutalnymi porwaniami. <br><br> „Wojtas” jest ponadto jednym z oskarżonych w sprawie skandalu w polskim więziennictwie, związanego z korupcją i handlem narkotykami na terenie aresztu na warszawskiej Białołęce. Przez dwa lata mokotowscy gangsterzy handlowali za kratami narkotykami, alkoholem i dobrami z wolności. Śledczy z Mazowieckiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej (początkowo sprawę prowadziła Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga) oraz stołecznego zarządu CBŚP ustalili, że „Mokotów” niemal kontrolował część zakładu penitencjarnego. <br><br><strong>W półświatku Wojciech S. uchodzi za specjalistę od mokrej roboty i szefa tzw. komanda śmierci „Mokotowa”</strong>. To on, według policjantów, miał kierować wojną gangu mokotowskiego z innymi bandami stołecznego podziemia kryminalnego. <strong>Przypisuje mu się także udział w grupie, która planowała na przełomie 2007 i 2008 roku zamachy na prokuratorów i policjantów rozpracowujących gang mokotowski</strong>. Na celowniku gangsterów znalazło się dwóch ostrołęckich i dwóch warszawskich prokuratorów oraz policjanci z ówczesnego CBŚ. Gangsterzy chcieli nawet porwać jednego z oficerów CBŚ, aby torturami wymusić wszystko, co wie o sprawie. Później policjant zostałby brutalnie zamordowany. <br><br> „Wojtas” był też, zdaniem prokuratury, jednym z inicjatorów stworzenia gangu porywającego ludzi dla okupu. <strong>Pod koniec 2002 r. miał wejść w komitywę z Grzegorzem K. ps. Ojciec i razem stworzyli gang nazwany „obcinaczami palców”</strong>. Bandyci okaleczali niektóre ofiary, wysyłając ich rodzinom obcięte palce jako ostrzeżenie, że nie zawahają się przed niczym, jeżeli nie dostaną okupu. Banda miała dokonać co najmniej 20 porwań, na których zarobiła minimum 7 mln zł. Troje uprowadzonych zostało zamordowanych. Jednak ciał dwojga zakładników – hinduskiego biznesmena i córki podwarszawskiego przedsiębiorcy – nie odnaleziono do dzisiaj.<h2>Inteligentny i bezwzględny</h2> <br>Wojciech S. uważany jest za jednego z najniebezpieczniejszych przestępców stołecznego półświatka. – Inteligentny, bez nałogów, cieszący się ogromnym posłuchem, ale przede wszystkim bezwzględny – tak Wojciecha S. opisywał jeden z warszawskich śledczych, który od dwóch dekad zajmuje się mafią mokotowską. <br><br>Identyczną opinię o „Wojtasie” mieli jego dawni kompani. Janusz M. ps. Rodzinny był przed laty prawą ręką S., a po kolejnym zatrzymaniu zdecydował się o przerwaniu zmowy milczenia. „Rodzinny” opowiadał, że jego byłego szefa najlepiej charakteryzuje sytuacja, kiedy to „mokotowscy” napadli na przestępców z Raszyna, którzy obili członka ich grupy. Podczas tej bandyckiej ekspedycji karnej Janusz M. został raniony nożem w plecy. Rana miała być dosyć poważna. – <strong>Wojtek jest bardzo zawzięty. Dowiedział się, kto to był i gdzie mieszka. Przekazał mi te informację, abym się zemścił. Był bardzo zdziwiony, gdy powiedziałem, że mi na tym nie zależy</strong> – zeznawał „Rodzinny”. <br><br>Kolejny ze „skruszonych” - Grzegorz J., ochraniał „Wojtasa”. – <strong>Był bardzo inteligentny. Interesował się wieloma sprawami. Nie pił alkoholu, nie palił papierosów, nie stosował żadnych używek. Niewiele przeklinał</strong> – zeznawał Grzegorz J. w procesie Wojciecha S. – Był niekwestionowanym liderem i najważniejszym ogniwem. Raczej wszyscy wypełniali polecania, które wydawał Wojtek. On decydował o podziale zysków – dodał. <br><br>Grzegorz J. twierdził, że początkowo był przyjacielem „Wojtasa”, ale potem ich relacje się znacząco popsuły. – Nie chciałem być jego sługusem. Nie podobały mi się uprowadzenia dla okupu. I to, że jak się okazało, dostawaliśmy za nie tylko jakieś ochłapy, gdy do grupy trafiały duże pieniądze – wyjaśniał.<h2>Pogrążony przez przyjaciela</h2> <br><strong>Doprowadzanie do skazania Wojciecha S. to efekt wielomiesięcznego śledztwa mazowieckich „pezetów” i stołecznego zarządu CBŚP</strong>. Początkiem sprawy było zatrzymanie, we wrześniu 2013 r., Rafała B. ps. Bukaciak oraz dwóch jego kompanów podczas próby wymuszenia haraczu. <strong>Wtedy to śledczym udało się nakłonić do współpracy kilku kompanów bossa z Konstancina, w tym jego zastępcę - Łukasza A., ps. Łuki. Ten ostatni został świadkiem koronnym i wskazał m.in. miejsce ukrycia zwłok dwóch osób zabitych przez „Bukaciaka”</strong>. <br><br>Rafał B. początkowo szedł w zaparte. Gdy jednak odkryto jego dwie zbrodnie, zorientował się, że może zostać skazany na dożywocie. <strong>Zagrał va banque i licząc na nadzwyczajne złagodzenie kary zaczął opowiadać o swoich interesach z gangiem mokotowskim (a zwłaszcza z „Wojtasem”, z którym miał się przyjaźnić) i grupą „Szkatuły”</strong>. Opowiedział o serii brutalnych przestępstw, których mieli się dopuścić jego dawni towarzysze. <br><br><strong>W 2017 r. „Bukaciak” został skazany na 25 lat więzienia za popełnienie ponad 20 przestępstw w tym: dwa morderstwa, pomoc w zabójstwie dwóch kolejnych osób oraz podżeganie do zabójstwa trzech gangsterów</strong>. Sąd nie miał wątpliwości, że Rafał B. współpracował z organami ścigania i ujawnił wiele okoliczności nieznanych wcześniej śledczym, ale uznał, że oskarżony nie zasłużył na nadzwyczajne złagodzenie kary. – <strong>Jest człowiekiem niebezpiecznym i porywczym, który rozwiązywał problemy siłowo. Sprawiedliwą karą będzie nie 15 lat, o które wnosiła prokuratura, ale 25 lat więzienia</strong> – przekonywał sąd. <br><br>Od września 2013 r. policja i prokuratura zatrzymały blisko 200 osób związanych głównie z gangami: mokotowskim, konstancińskim, szkatułowym.