Problem w tym, że zmarły nigdy nie miał rozrusznika – tłumaczą wstrząśnięci bliscy. Rodzina zmarłego mężczyzny po pogrzebie otrzymała fakturę nie tylko za pochówek, ale także za naprawę pieca kremacyjnego. Uszkodzenia miały powstać podczas spopielania zwłok w wyniku wybuchu rozrusznika serca. Zakład pogrzebowy uznał, że bliscy nie przekazali informacji o rozruszniku i nakazał krematorium obciążyć ich kosztami. Problem w tym, że zmarły mężczyzna nigdy rozrusznika nie miał – mówi wstrząśnięta rodzina. Kontrowersyjną sprawę opisuje Gazeta Wrocławska. Kremacja zmarłego kilka dni wcześniej mężczyzny odbyła się 14 czerwca w krematorium w podwrocławskim Strzelinie. Dwa dni później rodzina została poinformowana przez zakład pogrzebowy o tym, że w czasie kremacji wybuchł rozrusznik, a w związku z tym musi pokryć koszty naprawy pieca – fakturę wystawiono na kwotę 800 złotych. Krematorium i zakład pogrzebowy przerzucają się odpowiedzialnością Zmarły od marca do maja kilkukrotnie był hospitalizowany. Zmarł z powodu udaru. Jednak zarówno rodzina, jak i kolejni lekarze, którzy zajmowali się pacjentem, przyznają, że na żadnym etapie leczenia senior nie miał wszczepianego rozrusznika – co potwierdzają także dokumenty medyczne. Syn zmarłego mężczyzny, cytowany przez gazetawroclawska.pl, przekonuje, że nie chodzi o pieniądze, których zapłaty oczekuje krematorium. – Nie oskarżamy też nikogo o nic, ale sposób, w jaki zostaliśmy potraktowani, jest dla nas bulwersujący i niezrozumiały. Dlatego chcemy wyjaśnić tę sytuację – mówi i dodaje, że zakład pogrzebowy odsyła ich po wyjaśnienie do krematorium, a krematorium do zakładu pogrzebowego. #wieszwiecejPolub nas Oba zakłady deklarują, że nie mogło dojść do zamienienia zwłok. Zakład pogrzebowy sugeruje, że po poprzedniej kremacji w szczelinach pieca mógł „zawieruszyć się” rozrusznik innego zmarłego. To oznaczałoby jednak, że po kolejnych kremacjach prochy są mieszane i w urnie niekoniecznie znajdują się jedynie szczątki konkretnej osoby. Pogrzeb. Rodzinom każe się podpisać oświadczenie Kosztami rodzinę obciążono, ponieważ – według powszechnej praktyki w branży pogrzebowej – w przypadku kremacji rodzina lub bliscy ofiary zajmujący się pogrzebem podpisują oświadczenie, w którym deklarują, że zmarły nie miał wszczepionego rozrusznika serca.Wątpliwości ma jednak prawnik. – Przychodzą do zakładu pogrzebowego bliscy pogrążeni w bólu, w emocjach i oczekuje się od nich, że podpiszą takie oświadczenie. A życie pisze różne scenariusze i oni mają prawo w ogóle tego nie wiedzieć: ktoś mógł na dłużej wyjechać, bliscy mogli mieć w pewnym czasie ograniczony kontakt. Trudno wymagać od ludzi, którzy znaleźli się w takiej sytuacji, żeby składali oświadczenia pod rygorem odpowiedzialności cywilnej – komentuje Marcin Zatorski z kancelarii prawnej Zatorski & Wspólnicy. Wybuch rozrusznika w czasie kremacji jak „tąpnięcie” Pracownicy krematorium opisują, że niekiedy wybuch rozrusznika odczuwalny jest w całym zakładzie jak „tąpnięcie” podobne do trzęsienia ziemi. W tym przypadku jego siła była znacznie niższa, a więc i koszty naprawy pieca (które mogły wynieść nawet tyle co wartość urządzenia – około 1,2 mln złotych). Ostatecznie krematorium cofnęło żądania pokrycia kosztów przez rodzinę, a sprawa ma zostać wyjaśniona z zakładem pogrzebowym. Nadal nie wiadomo jednak, do kogo należał rozrusznik.