Tajemniczą zbrodnią zajął się Sąd Najwyższy. Sąd Najwyższy rozpoznał kasację obrońców Mariusza B., mężczyzny skazanego na dożywocie za zabójstwo czterech osób. To jedna z najbardziej intrygujących spraw kryminalnych w ostatnich latach w Warszawie, a ciał ofiar do dziś nie odnaleziono; to mąż kochanki, jej córka, tancerz, z którym kobieta chodziła na kurs, oraz ksiądz. Patologiczny układ w dużej mierze odbywał się pod jednym dachem, lecz w końcu „ponadprzeciętnie inteligentny” B. – jak opisują go śledczy – nie wytrzymał z zazdrości. Jak przekazała Martyna Łuczak z zespołu prasowego SN, kasacje te zostały rozpoznane w Izbie Karnej 24 lutego. – Ogłoszenie orzeczenia zostało odroczone do 3 marca bieżącego roku – dodała. Kulisy czterech morderstw Mariusz B. został skazany na dożywocie z możliwością ubiegania się o przedterminowe zwolnienie dopiero po 40 latach spędzonych w więzieniu. Prócz niego w procesie karę sześciu lat więzienia usłyszał Krzysztof R. oskarżony m.in. o pomoc B. Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł w tej sprawie w czerwcu 2017 r., zaś w październiku 2018 r. wyrok utrzymał warszawski sąd apelacyjny. Sprawa głównego skazanego i zarzucanych mu zabójstw to jedna z najbardziej intrygujących spraw kryminalnych w ostatnich latach w Warszawie. Ciał ofiar do dziś nie odnaleziono. Mariusz B. został skazany za zamordowanie czterech osób: męża i nastoletniej córki swej kochanki (w 2006 r.); mężczyzny, który uczęszczał z jego kochanką na kurs tańca (w 2007 r.) oraz księdza (w 2008 r.), który rzekomo miał molestować go w dzieciństwie.Wśród dowodów, które wskazywały jego sprawstwo znalazły się m.in. bilingi połączeń telefonicznych, zapisy monitoringu, zeznania przyjaciół i rodzin pokrzywdzonych, opinie biegłych z zakresu psychologii, a także opinia z dziedziny osmologii, która wykazała obecność zapachu B. w porzuconym przy ulicy samochodzie zamordowanego księdza. Patologiczny trójkąt Mariusz B. poznał małżeństwo Małgorzatę i Zbigniewa D. w parafii, w której służył jako ministrant i jeszcze jako nastolatek zamieszkał z nimi pod jednym dachem. Sądy ustaliły, że „doszło do swoistego trójkąta”, co spowodowało, że kobieta odeszła od męża, zamieszkała z B. i urodziła mu córkę. W kwietniu 2006 r. Mariusz B. uprowadził Zbigniewa D. i zmusił go do podpisania wartej 2 mln zł polisy ubezpieczeniowej na rzecz żony. Kilka dni później miał ponownie uprowadzić D. i jego 18-letnią córkę Aleksandrę, których udusił na działce w okolicach Pułtuska. Motywem zbrodni miało być „skumulowanie się negatywnych emocji B. wobec patologicznego układu” między nim a małżeństwem D.Aleksandra mogła paść ofiarą mordu, bo weszła w konflikt z matką. Zazdrość i odwet na księdzu Z kolei 55-letni Henryk S. zginął, bo B. był zazdrosny i „odczuwał zagrożenie” z powodu wspólnych tańców ofiary z Małgorzatą D., a ponadto liczył na zdobycie jego pieniędzy. Zmusił on S. przed śmiercią do podania numerów PIN do kart bankomatowych oraz próbował wyłudzić od jego rodziny 50 tys. zł.Według sądu zabójstwo ks. Piotra S. nastąpiło zaś z motywacji „odwetu za wykorzystanie seksualne”. Biegli psychologowie stwierdzili u B. osobowość psychopatyczną, tendencję do kłamania, niskie poczucie winy i skłonność do narzucania innym swej woli. Według biegłych B. cechuje „ponadprzeciętna inteligencja”. Mariusz B. był już w 2014 r. w związku z tą sprawą skazany na dożywocie przez Sąd Okręgowy w Warszawie, ale tamten wyrok został uchylony i przekazany do ponownego rozpoznania. W pierwszym procesie doszło do naruszenia prawa do obrony, bo obaj oskarżeni korzystali z jednego obrońcy w sytuacji konfliktu między nimi: R. w śledztwie obciążał B. „Alarm!”: Brutalne morderstwo w Toruniu. Podżegała kobieta?