Fale chłodu, które w ostatnich tygodniach występowały w różnych rejonach świata, są paradoksalnie spowodowane… ociepleniem klimatu – oceniają klimatolodzy z Uniwersytetu Wrocławskiego. Na środę synoptycy przewidują temperaturę sięgającą w Polsce nawet 17 stopni Celsjusza, choć jeszcze tydzień temu termometry pokazywały kilkanaście kresek mrozu. Eksperci odpowiadają na pytanie, z czego wynikają tak duże różnice i czy czas pogodzić się z anomaliami pogodowymi.
We wtorek najchłodniej było w okolicy polskiego bieguna zimna, czyli w Suwałkach, gdzie termometry ledwo sięgały 1 stopnia powyżej zera. Najcieplej było na zachodzie kraju, gdzie temperatura miejscami wynosiła nawet 18 st. C. Podobne wskazania prognozowane są także na środę i kolejne dni ostatniego tygodnia lutego.
Pogodowy rollercoaster okiem klimatologów
– W okresie zimowym -15 st. C to nie jest nic nadzwyczajnego. 17 st. C. to też jeszcze nie jest ekstremum, choć zdarza się rzadko. Natomiast różnica w ciągu tygodnia wynosząca ponad 30 stopni to wyjątkowe zjawisko, które zdarza się maksymalnie raz na kilkanaście lat. Wynika ono z rozpadu wiru polarnego, który jest efektem globalnego ocieplenia klimatu – mówi dr Marek Błaś, klimatolog z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Ekspert wyjaśnia, co dzieje się ostatnio w pogodzie. Jak zaznacza, ani stwierdzenie „jakie globalne ocieplenie, jak temperatura spada do -18 st. C”, ani „18 stopni w lutym – to na pewno globalne ocieplenie” nie są zgodne z prawdą. To właśnie duże różnice temperatur wskazują na zmiany nie tylko w pogodzie, ale i klimacie – ocenia.
Rekordowa temperatura w lutym do pobicia
Klimatolodzy z Uniwersytetu Wrocławskiego wskazują, że najwyższa zanotowana temperatura w lutym to 19,3 st. C. – tyle zarejestrowano w 1993 roku.
Ale w ostatnich 20 latach aż 6 krotnie notowano maksymalną temperaturę powyżej 15 stopni. Tę granicę przekroczono już także w tym roku, a w ostatnich dekadach tendencja jest wzrostowa.
– Wykonaliśmy analizę dotyczącą perspektyw rozwoju winiarstwa w Polsce. Biorąc pod uwagę średnie roczne temperatury ostatnich kilkunastu lat, okazało się, że te perspektywy są bardzo dobre. Jednak z drugiej strony wzrost temperatur może powodować kłopoty z suszą, co też obserwowaliśmy już w ostatnich latach. Ciepłe zimy powodują, że brakuje nam wody pochodzącej z topnienia pokrywy śnieżnej. Jeśli do tego jeszcze wiosną trafi się nam niska suma opadów atmosferycznych, może mieć to dramatyczne skutki dla rozwoju roślin i rolnictwa – wyjaśnia dr Marek Błaś.
Mniejsze koszty ogrzewania to nie powód do radości
Klimatolog podkreśla, że radość np. z niższych kosztów ogrzewania, o czym można przeczytać w opiniach w sieci, jest krótkowzroczna. Wzrost temperatury średniorocznej, wzrost liczby dni upalnych, gwałtowniejsze burze, coraz silniejsze wiatry i inne ekstremalne zjawiska pogodowe, z którymi mamy do czynienia w Polsce, powodują duże straty finansowe. Na przykład rachunki za klimatyzację w lecie rosną nieporównywalnie szybciej niż spadają koszty zimowego ogrzewania.
– Ocieplenie klimatu nie oznacza, że każdy kolejny rok będzie cieplejszy od poprzedniego. Może się zdarzyć wręcz przeciwnie: objawami ocieplenia mogą być fale chłodu, co mieliśmy okazję zaobserwować w ostatnich tygodniach. A jeśli tegoroczny marzec okaże się bardzo ciepły, to również nie będzie oznaczało, że klimat się ociepla. Są to tylko krótkoterminowe zjawiska pogodowe. Jeśli chcemy rozmawiać o zmianach klimatycznych, musimy wziąć pod uwagę skalę minimum trzydziestoletnią – mówi dr Marek Błaś.