
Płacimy rachunek za zaniedbania, których wszyscy się dopuściliśmy latem, ale uczmy się na błędach i patrzmy w przyszłość – powiedział wirusolog prof. Krzysztof Pyrć z UJ. W jego ocenie czekają nas trudne miesiąca, bo sezon infekcji wirusowych skończy się dopiero w maju.
Psycholodzy są w tej kwestii wyjątkowo jednogłośni. Uśmiechajmy się, jak najczęściej. I to mimo masek. Nie jest bowiem prawdą, że uśmiechu nie...
zobacz więcej
CZYTAJ WIĘCEJ W RAPORCIE
Ekspert wyjaśnił, że jest zbyt wcześnie, abyśmy zobaczyli efekt wprowadzonych już restrykcji.
– Potrzeba na to przynajmniej dwóch tygodni od ich wprowadzenia. Czy efekt będzie wystarczający? To pytanie do matematyków. Wszystko zależy od tego, kiedy wprowadza się ograniczenia. Jeżeli robimy to z wyprzedzeniem, to mogą one być „miękkie” i bardzo ograniczone, ale zadziałają. Jeżeli spóźnimy się, często nawet mocne restrykcje nie przyniosą efektu albo przyniosą go zdecydowanie za późno – ocenił ekspert.
Dodał, że dopiero niedawno tak naprawdę ograniczono imprezy, a ludzie zaczęli z powrotem traktować dystans i maseczki poważnie.
– Warto wyciągnąć jednak z obecnej sytuacji naukę, bo gdy już opanujemy obecny trend wzrostowy, to nie możemy się upajać sukcesem. W innym razie będziemy działać od lockdownu do lockdownu, co jest złą strategią. Możemy iść w miarę bezpiecznie przez epidemię, gdy szybko wprowadzamy rozsądne ograniczenia. One nie muszą być silne, ale muszą być rozważne i sensowne – zauważył prof. Pyrć.