Zagrał w 40 filmach i 60 sztukach teatralnych. Zagrał w 40 filmach i 60 sztukach teatralnych. Znany jako dozorca Stanisław Anioł z serialu „Alternatywy 4”, tytułowy bohater z „Kariery Nikodema Dyzmy”, czy Olgierd Jarosz z „Czterej pancerni i pies”, odszedł 3 listopada 1991 roku. – Pamiętam, jak Roman powiedział reżyserowi Maciejowi Domańskiemu, żebym to ja grał z nim w „Wyspie” Athola Fugarda. „Maciuś, k…, czemu ma tego nie zagrać ten młody aktor Heniu? On będzie ćwiczył, a ja przyjdę na co piątą próbę” – takie były jego słowa. Potem, że gdy pojechaliśmy do Genewy, a ja dostałem tam główną nagrodę, bardzo się na mnie obraził. Mimo że w drodze powrotnej miał miejsce obok mnie, siedział gdzie indziej. Taki już był, ale udało nam się zaprzyjaźnić – opowiadał o swoim nieżyjącym już przyjacielu aktor Henryk Talar. <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej | </span><span>Polub nas</span></div><iframe src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546" height="27" scrolling="no" frameborder="0" allowTransparency="true" ></iframe></div><b>„Wilhelmi sam siebie reżyserował” </b><br /><br />W 1958 roku Roman Wilhelmi ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie. Od razu po studiach zaczął pracę w warszawskim Teatrze Ateneum i pozostał tam blisko 30 lat, do 1986 roku. Później, aż do śmierci, związany był z Teatrem Nowym w Warszawie. Jego aktorstwo krytycy określali jako bardzo emocjonalne, zaangażowane, a jednocześnie nie pozbawione dystansu i humoru. Kultowa dziś postać dozorcy Anioła z serialu Stanisława Barei zachwycała, ale byli też tacy, którym absolutnie się nie spodobała. „Można odnieść wrażenie, że Wilhelmi sam siebie reżyserował, nie bardzo wiedząc, jak znaleźć klucz do śmieszno-groźnej postaci swojskiego zamordysty” – pisał w magazynie „Film” z 1997 roku Krzysztof Demidowicz. <br /><br />On sam przyznawał, że zanim zagrał, analizował dokładnie postać, w którą miał się wcielić. Tak było z Nikodemem Dyzmą. – Z tym miałem pewien problem, nie chciałem powtórzyć karykatury, którą w latach pięćdziesiątych – zresztą znakomicie – na ekranie zagrał Adolf Dymsza, zachowując ten właściwy mu dystans i urok. Musiał być to Dyzma bardziej prawdziwy, osadzony w epoce – mówił w wywiadzie dla „Dziennika Zachodniego” w 1990 roku. <br /><br /><iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="356" src="https://www.youtube.com/embed/8z4zgwisB0w" width="100%"></iframe><b>„Miał dwa oblicza” </b><br /><br />Wilhelmi był genialnym aktorem, ale jak wspominali jego bliscy, trudnym w relacjach człowiekiem. Grane przez niego postacie były charakterystyczne, co w dużej mierze należy przypisywać właśnie jego osobowości. Oprócz ról w popularnych serialach, na koncie miał wiele udanych kreacji filmowych i teatralnych. <br /><br />– Miał jakby dwa oblicza: jedno – to śmiejące się – dla świata zewnętrznego i jedno – płaczące – w życiu prywatnym. Potrafił rozbawiać ludzi aż do łez. W momentach załamania, wątpliwości – i tylko w naszych czterech ścianach – pozwalał sobie na pokazywanie swojego smutnego oblicza. Tak naprawdę był typem ambitnego, lecz samotnego i – w pozytywnym sensie – zuchwałego bojownika – tak wspominała aktora jego druga żona Marika, węgierska tłumaczka. Po rozwodzie musiała wyemigrować do Austrii, by móc utrzymać siebie i syna Rafała. <br /><br />Wilhelmi nie dbał o kontakty z synem, a ten zerwał relacje z ojcem. Dopiero po latach spotkali się na planie węgierskiego serialu w Wiedniu. Rafał Wilhelmi przyznaje, że jego ulubioną kreacją aktorską ojca jest ta w Teatrze TV „Kolacja na cztery ręce”. Wilhelmi zmarł na raka wątroby 3 listopada 1991 roku w wieku 55 lat. <br /><br />– Choroba zaatakowała nagle. To był rak wątroby z przerzutami do płuc. Kiedy byłem u Romka w szpitalu na trzy dni przed jego śmiercią, nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Pamiętam, że dzwonił do Francji, by załatwić sobie angaż. Chciał osiąść w Paryżu - to były takie czasy, byli tam już i Pszoniak, i Seweryn. W kalendarzu wciąż notował daty spotkań – mówił brat aktora w wywiadzie dla Super Expressu. <br /><br /><iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="356" src="https://www.youtube.com/embed/Bjqaiz8pc3Q" width="100%"></iframe>