Niezwykle wesoło było we wtorek w Sali Kolumnowej, gdzie zebrał się klub PiS. Na jego szefa wybrano Ryszarda Terleckiego. Po opuszczeniu sali prof. Krystyna Pawłowicz nie kryła rozbawienia, ponieważ dowiedziała się, że Terlecki był w przeszłości hipisem o pseudonimie „Pies”. Faktycznie, był, mało tego, miał nawet uczyć piosenkarkę Korę palenia trawki. Zapytana, czy Terlecki będzie dobrym szefem klubu PiS, prof. Pawłowicz odpowiedziała, że „bardzo dobrym”. – Właśnie się dowiedziałam, że był hipisem, pseudo „Pies”. Nawet nie wiedziałam czy z rasą jakąś czy bez rasy – mówiła wyraźnie rozbawiona posłanka. <br /><br /> Hipisowska przeszłość Terleckiego nie jest żadną tajemnicą. Dołączył do ruchu pod koniec lat 60. „Gazeta Wyborcza” przygotowała reportaż o jego przygodach w gronie dzieci-kwiatów. <br /><br /> <b>Zdenerwował milicjanta</b> <br /><br /> Jego pseudonim „Pies” wziął się mianowicie stąd, że razem z kolegami został pewnego razu zatrzymany przez milicję w Radomiu. Spisującym ich mundurowym powiedział, że są hipisami. Wyjaśnił, że to zachodni ruch kontrkulturowy i pisze się „hip”, „pies”. „Że jak? Jaki pies? Żarty se robicie?” – mieli oburzać się milicjanci. <br /><br /> Na przełomie lat 60. i 70. Terlecki mocno zaangażował się w ruch hipisowski. W marcu 1968 pojechał na demonstracje do Warszawy, brał udział w wiecach. Po interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji wspólnie ze znajomymi malował na murach swastyki i pięcioramienne gwiazdy, między którymi stawiał znak równości. Wielokrotnie był aresztowany. <br /><br /><b> Trawka i „Kora”<br /><br /> </b>Jedną z jego dziewczyn była Olga Sipowicz, czyli Kora, późniejsza wokalistka Maanamu. Piosenkarka wyznała kilkanaście lat temu „Super Expressowi”, że „Pies” uczył ją nawet palić trawkę. – Czy próbowałem? Nie wiem, już nie wiem... – opowiedział bulwarówce. W rozmowie z „Gazetą” już jednak kategorycznie zaprzeczył eksperymentom z narkotykami. <br /><br /> Szybko wyrósł z bycia hipisem i zajął się polityką. – Tamten hipisowski epizod był lewackim zamroczeniem. Nie ja jeden go przechodziłem – przekonywał Terlecki, który po latach próbował odwieść syna od zrobienia sobie dredów.