Półtoraroczna Ola zmarła, bo lekarz nie chciał dla niej zamówić karetki – twierdzą zrozpaczeni rodzice dziewczynki, która trafiła do szpitala w Polanicy-Zdroju z 41-stopniową gorączką. Mieli z nią pojechać na własną rękę do innej placówki, nie zdążyli. Ola zmarła. – Ja już powiedziałam, że nie ma Boga, nie ma Boga na tym świecie – mówi wstrząśnięta babcia Oli. Sprawę bada prokuratura – zarówno pod kątem popełnienia błędu w sztuce medycznej, jak i zaniedbań ze strony rodziców. Półtoraroczna Ola zmarła, bo lekarz nie chciał dla niej zamówić karetki – twierdzą zrozpaczeni rodzice dziewczynki, która trafiła do szpitala w Polanicy-Zdroju z 41-stopniową gorączką. Mieli z nią pojechać na własną rękę do innej placówki, nie zdążyli. Ola zmarła. – Ja już powiedziałam, że nie ma Boga, nie ma Boga na tym świecie – mówi wstrząśnięta babcia Oli. Sprawę bada prokuratura – zarówno pod kątem popełnienia błędu w sztuce medycznej, jak i zaniedbań ze strony rodziców. Do tragicznego zdarzenia doszło w Wielką Sobotę. Mała Ola źle się poczuła, dlatego mama zawiozła półtoraroczną córkę do pobliskiego szpitala. – Dziecko było w ciężkim stanie, biegunka, wymioty – opowiada Justyna Witoń-Raszpla. – Pojechaliśmy do szpitala, zostałam przyjęta. Lekarz zbadał dziecko, zmierzył temperaturę, zobaczył płucka, osłuchał, powiedział, że są czyste. Temperatura była 41 stopni – relacjonuje mama Oli. <Br/><br/> Lekarz zdecydował, że dziewczynka powinna trafić do innego szpitala. Dał matce skierowanie, mała pacjentka natomiast nie dostała żadnych leków. <Br/><br/> Kuriozalną sytuację próbują tłumaczyć władze placówki. – Lekarz podjął decyzję o obserwacji dziecka w ramach specjalistycznego oddziału pediatrycznego – wyjaśniała Małgorzata Mrowiec, rzeczniczka prasowa Specjalistycznego Centrum Medycznego w Polanicy-Zdroju. Jednak w szpitalu, który reprezentuje, takiego oddziału nie ma. Najbliższy taki oddział jest w Kłodzku, ok. 10 kilometrów dalej.<b>Karetka nie dla Oli </b><Br/><br/> Niestety, jak twierdzą rodzice, Oli odmówiono przewozu karetką. – W chwili badania nie było takiej potrzeby, rodzice dziecka otrzymali skierowanie do szpitala, do którego mieli się zgłosić – wyjaśnia rzeczniczka szpitala w Polanicy. <Br/><br/> Do sprawy odniosła się także Ewa Ścierzyńska z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy, która zajmuje się sprawą śmierci dziewczynki. – Z relacji lekarza wynika, że upewnił się kilkukrotnie, czy matka może samodzielnie przetransportować dziecko do szpitala. Twierdzi, że uzyskał pozytywną odpowiedź, w związku z czym nie odbył się transport karetką – mówi. <Br/><br/> Według matki, lekarz z kolei powiedzieł, że „nie jest od tego, żeby dawać jej karetkę”. <Br/><br/> Dalej wydarzenia toczyły się już coraz bardziej dramatycznie. – Przyjechałam do domu. Pierwsze co, to dałam dziecku syrop na zbicie gorączki. Temperatura spadła. Po dwóch godzinach Ola znów zaczęła się źle czuć i stało się to, co się stało – opowiada mama dziewczynki.Rodzina nie może pogodzić się ze stratą. – Ja już powiedziałam, że nie ma Boga, nie ma Boga na tym świecie. Jest tyle dzieci, które cierpią, które się męczą, dlaczego Bóg nie zabrał innego, tylko ją – pyta rozgoryczona Janina Witoń, babcia Oleńki. – Zawsze będziemy mieć ją w sercu – dodają rodzice, którzy ostatnie pieniądze wydali na białą sukienkę dla Oli. Na „ostatnią drogę”. <Br/><br/> <b>Jakie przyczyny śmierci dziecka? </b><Br/><br/> Śledczy wciąż badają sprawę. – W zakładzie medycyny sądowej we Wrocławiu została przeprowadzona sekcja zwłok półtorarocznej dziewczynki – potwierdza Ewa Ścierzyńska ze świdnickiej prokuratury. – Niestety biegli tylko na podstawie otwarcia zwłok nie byli w stanie podać przyczyny śmierci dziecka – mówi. <Br/><br/> Śledczy z jednej strony badają, czy doszło do popełnienia błędu w sztuce medycznej, a z drugiej sprawdzają, czy rodzice nie przyczynili się do śmierci dziecka, czy z ich strony nie doszło do zaniedbań.